czwartek, 15 sierpnia 2013

11. Losing mind

-O której wrócisz? – spytała Anne wychylając głowę przez okno samochodu.
- Mamo, nie wiem – glos Harry’ego przybrał nieco zirytowany ton. Chłopak z politowaniem odchylił głowę do tyłu i spojrzał w już prawie ciemne niebo. Raz, dwa, trzy, nakazał sobie spokojnie oddychać. Zaczął się wycofywać.
- Uważaj na siebie – rzuciła po raz kolejny pani Cox, gdy Harry zniknął za drzwiami klubu Incident w centrum Londynu.
                Traktuje mnie jak dziecko, pomyślał i mocno, z całej siły pchnął potężne drewniane drzwi z metalowymi okuciami. Z wewnątrz uderzył go zapach tytoniu, alkoholu i potu. Uśmiechnął się pod nosem jak jakiś szaleniec. Dzisiejszy wieczór miał należeć do niego. Żadnych ograniczeń, żadnych hamulców. Nareszcie chciał poczuć się wolnym, jak Londyńczyk. Miał dość tego więzienia, którym stało się jego życie od czasu przeprowadzki. Chciał żyć jak normalny nastolatek, chodzić na imprezy, dobrze się bawić i nie dać sobie w kaszę dmuchać.
Przepychając się wśród tłumu rozwrzeszczanych i rozgrzanych nastolatków i rozmyślając, nie zauważył kolegów.
- Styles! – usłyszał za plecami i odwrócił się na pięcie.
Odmachał Mike’owi. Przemieszczając  się do loży, szybko ale wnikliwie przyjrzał się towarzystwu. Cztery osoby. Sami faceci i same znajome twarze. Harry uśmiechnął się w duchu. Od dawna miał ochotę na męski wypad, taki jak te z jego kuplami w rodzinnym Holmes Chapel.
Bez słowa zajął miejsce na brzegu białej, skórzanej sofy i splatając ze sobą palce obu dłoni, zawiesił je między kolanami na których oparł ręce.
- Nie przywitasz się? – To Mike łypnął na niego podejrzliwie.
Harry lekko się zmieszał. To nie było jego towarzystwo, tylko towarzystwo Zayna. Ale Malika tu nie było.
- Siema chłopaki – zreflektował się i wymienił męski uścisk dłoni z każdym po kolei.
Zanim ponownie upadł na kanapę, ogarnął wzrokiem kreacje znajomych. Z zadowoleniem stwierdził, że wpasował się w trend. Chłopcy byli ubrani schludnie, ale na luzie. Na przykład Mike, tak jak Harry, miał na sobie ciemną koszulę z podwiniętymi rękawami i zwykłe dżinsy.
- Co pijesz? – blondyn znowu wyrwał go z zamyślenia.
Harry szybko potrząsnął głową jakby chciał pozbyć się zbędnych myśli.
- Piwo.
Kilkanaście minut później przesunął po blacie pusty już kufel. Nic go nie wzięło. Bawił się umiarkowanie dobrze. Koledzy, jak to oni, ciągle żartowali albo gadali o dziewczynach wybuchając co chwilę głośnym śmiechem. Jednak Harry potrzebował czegoś więcej. Nie mógł się wczuć, ciągle coś mu nie pasowało. Dlatego nie protestował, kiedy Mike zamówił mu kolejne piwo. Chris i Wade poszli na fajkę, a oni czekali na zamówienie. Seksowna kelnerka w krótkiej skórzanej spódniczce i jasnym, neonowym topie przyniosła im kufle dosłownie w minutę. Harry automatycznie, jak na męski instynkt przystało, odprowadził ją wzrokiem. W tej krótkiej chwili Mike zdążył wyjąć coś z kieszeni. Harry kątem oka zauważył, że tamten majstruje przy jego piwie. W umyśle włączyła mu się ostrzegawcza, czerwona lampka.
- Co ty wyprawiasz? – chwycił go za nadgarstek.
Mike nie cofnął ręki. Dopiero teraz mógł przyjrzeć się temu czemuś. Była to malutka, foliowa torebeczka, a w niej jakiś proszek.
- Co to? – Harry nie był głupi, ale musiał spytać.
W takim hałasie i ciemni ciężko było odczytać jego reakcję. Nie był przerażony, ani zły. Raczej ciekawy.
- Lekki towar – Mike puścił mu oko – Nic ci nie będzie.
Harry nie był do końca przekonany. Spojrzał w bok intensywnie myśląc. Czy może mu ufać? Nigdy wcześniej nie próbował narkotyków, a teraz nawet nie wiedział, co blondyn zamierza mu dosypać. A może to były zwykłe dopalacze?
- Chcesz się dobrze bawić? – Mike szarpnął go za ramię i odwrócił w swoją stronę. Nie wyglądał groźnie. Zachęcał go życzliwym uśmiechem i znacząco poruszał brwiami.
- No dobra – odpowiedział Harry po dłuższej chwili i w napięciu obserwował jak biały proszek wpada do żółtego napoju i rozpływa się w sekundzie tworząc chaotycznie poruszające się bąbelki.
Pośpiesznie pociągnął pierwszy łyk i z lubością stwierdził, że piwo nie straciło smaku, a nawet stało się jeszcze lepsze, jakby miało więcej gazu. Wypił jeszcze trochę, a w tym czasie Mike wsypał sobie pozostałą zawartość torebeczki. Zanim chłopcy wrócili do stolika, Harry wyżłobił już połowę kufla. Wciąż nic nie czuł.
- Nie zgadniecie kogo widzieliśmy! – z ekscytacją krzyknął Chris.
- Dajesz!
- No?
- Starą Silverman z mężem – szatyn wyrzucił ręce w powietrze i zarżał jak koń.
Pani Silverman była ich nauczycielką historii i miała jakieś pięćdziesiąt lat. Nikt w szkole za nią nie przepadał. Była wredną jędzą i jechało jej z paszczy, jak to mówił Malik.
- To ona ma męża? Stary, widziałeś jej nogi? – Mike krzywił się jakby właśnie zjadł cytrynę. – Ma tam Puszczę Amazońską!
Cała czwórka zaniosła się głośnym śmiechem. Aż stolik się zatrząsł, a Harry musiał ratować swoje piwo przed upadkiem.
- Czemu nie mogą nas uczyć same takie panie Hollis? – rozmarzył się Wade patrząc w dal niewidzącym wzrokiem.
- Podoba ci się, co nie? – Chris sprzedał mu sójkę w bok.
Harry uważnie obserwował zaistniałą sytuację. Tak jakby to jedno  nazwisko miało siłę skupiania całej jego uwagi.
- No co? – obruszył się Wade wzruszając ramionami – Dobra dupa – wyciągnął dłonie przed siebie poruszając palcami jakby zgniatał dwie małe piłki i szczerząc się w obleśnym uśmiechu.
Tak, zdecydowanie był obleśny. Harry nie mógł zatrzymać obrazu, jaki pojawił się w jego umyśle. Wade trzymający swoją plugawą łapę na pośladku nauczycielki. I wtedy cała ta siła zgromadzona dzięki tajemniczemu białemu proszkowi się uaktywniła. Jak magiczny pył zaczęła krążyć w jego żyłach doprowadzając go do eksplozji.
- Co ty powiedziałeś?! – Harry czuł jak buzuje mu krew, jak bije mu serce i jak jego ciało wymyka się spod kontroli. Szargały nim nerwy. Czuł się tak jakby ktoś nim zawładnął.
Jednak Wade był zbyt zaskoczony żeby zareagować. Mrugał tylko szybko jakby nie wierzył własnym oczom.
- Co ty kurwa powiedziałeś?! – powtórzył i mocno chwycił go za materiał koszuli spychając nastolatka z podestu.
Nie minęła nawet sekunda, a już Wade leżał na podłodze klubu. Wciąż był zszokowany zachowaniem Stylesa. Już miał mu oddać, ale Chris doskoczył do niego.
- Spokojnie – powiedział powoli stawiając Wade’a do pozycji pionowej – Po co te nerwy?
Harry obserwował jak Chris zbliża się do niego. Wyciągnął dłonie na wysokość klatki piersiowej zwrócone wierzchem na zewnątrz. To był pokojowy gest, jednak głowa Harry’ego pękała z nadmiaru emocji, hormonów, złości… Harry nie wiedział co się z nim dzieje. Jedyne co przyszło mu do głowy to się ulotnić.
- Sorry chłopaki – wydukał wycofując się z szeroko otwartymi oczami.
Zanim zniknął w tłumie, zaobserwował jak jego grupka wymienia zdezorientowane spojrzenia i wszczyna zaciętą dyskusje, niekwestionowanie na jego temat.
Z buzującą w głowie krwią, wybiegł na zewnątrz. Automatycznie zaciągnął haust powietrza próbując się uspokoić. Przeszedł kilka kroków chodnikiem i zatrzymał się pod jednym z drzew, opierając się o nie plecami. Spojrzał w górę. Nad sobą miał część korony drzewa i ciemne niebo. Jednak przed oczami przewijały mu się obrazy sprzed kilku minut. Zdenerwowany pokręcił mocno głową i jak jakiś dziwak spojrzał w dół na swoje dłonie. Oglądał je jakby nie mógł uwierzyć, że są jego. Bo tak nie wyglądały. Były umazane krwią.
Krwią?
Wytrzeszczył oczy, a z jego ust wydobył się niezidentyfikowany dźwięk. Musiał szybko to zmyć. Instynktownie przyłożył dłoń do kory drzewa próbując pozbyć się wściekle czerwonego płynu ze skóry. Usłyszał jakieś kroki za sobą. Cofnął rękę jak poparzony. Ku jego zdziwieniu na korze nie pozostał żaden ślad. Przez głowę przeszedł mu bolesny impuls. Ponownie spojrzał na swoje dłonie. Wyglądały normalnie. Ani śladu krwi.
Wariuję, powtarzał sobie zaciskając powieki. Bezradnie zsunął się na ziemię do pozycji kucek, oparł plecy o drzewo i schował twarz w dłoniach. Miał ochotę krzyczeć. Ale co?
Pomocy?
Nie, nie potrzebował jej. Nikt go nie zaatakował, to z nim samym działo się coś dziwnego i nikt nie mógł na to zaradzić. W uszach mu dzwoniło i dudniło, jednak jakimś cudem usłyszał kobiecy głos tuż nad nim.
Z dużym wysiłkiem podniósł się i spojrzał na przybysza. Nicole DeVitto miała na sobie obcisłą, ciemno fioletową sukienkę z rozciągliwego materiału który wyzywająco opinał jej biust. Włosy pozostawiła niezwiązane.
- Co tak sam siedzisz? – zmrużyła oczy.
Harry nie zauważył oznak jakiegokolwiek zdziwienia czy zmartwienia, więc z zadowoleniem stwierdził, że wygląda normalnie.
- A co? Chcesz się przyłączyć? – odpowiedział niskim głosem.
Aż sam się zdziwił, flirtował z nią i wyraźnie miał na to ochotę. Tak jakby cała złość przeszła natychmiastowo na widok dziewczyny.
- Interesująca propozycja – odpowiedziała uśmiechając się zalotnie i złapała go za rękę prowadząc z powrotem w stronę klubu.

Harry nie protestował. Miał ochotę na taniec. Dziewczyna  pozytywnie na niego wpłynęła, a miał już dość negatywnych emocji, jakie targnęły nim jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Nie rozglądając się na boki, pewnym krokiem wpełzli na parkiet. Harry nie mógł wiedzieć, że na ich dwójce spoczywa kilka a może nawet kilkanaście zazdrosnych spojrzeń. Wyglądali niesamowicie. Włosy Nicole odbijały światła dyskoteki, a na jej twarzy błądziły jasne refleksy. Linia szczęki Harry’ego wyraźnie się uwydatniła, kiedy skupił się na rytmicznym poruszaniu biodrami. Żywa muzyka zawładnęła ich ciałami. Kołysali się w jej rytm zapominając o bożym świecie. Dziewczyna ocierała się stając plecami do niego. Harry błądził rękoma po jej ramionach i biodrach. Mocno zacisnął zęby czując narastające podniecenie. Każda sekunda piosenki wprowadzała go w coraz bardziej błogi a jednocześnie dziki nastrój. Sam nie widział w którym momencie przemieścili się w ciemny kąt sali, a raczej wąski korytarz, który dla ich dwójki zmienił się w ustronne miejsce. Jakby spod tafli wody dochodziły do nich dźwięki muzyki, które w tym momencie nie obchodziły już Harry’ego. Wszystkie jego myśli skupione były na dłoni Nicole sięgającej do paska jego dżinsów, a następnie do jego członka, który nabrzmiały czekał na regularne ruchy jej dłoni.
________________________________________
 No to się porobiło... Myślę, że ten rozdział był dość nieprzewidywalny, także piszcie wasze reakcje w komentarzach ;p

5 komentarzy:

  1. podoba mi się! lubię, kiedy Harry ma kontakt z narkotykami, bo poważnie, w takim środowisku, gdyby nie miał, nie byłoby realistycznie. szkoda tylko, że to rzadko dobrze się kończy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, Harry zażywający narkotyki a potem wdający się w bójkę jaki z niego bad boy. xd Chociaż wiadomo, że na dobre mu to nie wyjdzie tylko zaszkodzi no ale cóż chłopak chcę się wyszaleć. A końcówka.. Harry ulegający Nicole, najpierw zmysłowy taniec a potem no nie wierze.. To te jej wdzięki tak na niego działają. :D Nie, nie tak nie może być! Zgłaszam sprzeciw! Golf i dzwony dla panny Nicole! Zdecydowanie. Ale można uzasadnić chwilową (mam nadzieje) dekoncentracje Hazzy tym, że brał narkotyki. Nie wytrzyma z ciekawości, nie mogę tak długo czekać na kolejny rozdział. Pisz szybko! :))
    @blackstarPL | immaculate-as-air.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow w ogóle super rozdział. Harry jako ćpun, a potem bójka i Nicole. WOW. Genialny //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  4. No to mnie zaskoczyłaś... :D Harry zaczął nieźle wariować i jeszcze ta Nicole. Boję się, że ona tu coś może namieszać, ale dobra... Czekam niecierpliwie na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń