niedziela, 1 września 2013

13. Cheating

                Było już szaro, kiedy Harry skończył sprzątać powierzony mu obszar szkoły. Był cały spocony, a skręcone loki opadały mu na czoło. Pospiesznie odstawił mopa na swoje miejsce w składziku. Obrócił się do wyjścia i omal nie przewrócił z wrażenia. W drzwiach stała pani Hollis. Miała na sobie kremową, elegancką sukienkę, która podkreślała jej kobiece kształty.
- Co? – zdołał wydukać i cofnął się w głąb pomieszczenia.
Kobieta powtórzyła ruch jakby byli złączeni magnesem.
- Szukałam cię, Harry – oznajmiła nieznanym mu tonem.
Nerwowo zamrugał i przeczesał loki prawą dłonią.
- Spokojnie – szepnęła i złapała go za nadgarstek. Powoli opuściła jego rękę tak, że teraz wisiała luźno podobnie jak lewa. – Chciałam porozmawiać o naszym ostatnim spotkaniu.
Harry z szaleńczo bijącym sercem obserwował jak kobieta zmniejsza dystans pomiędzy nimi.
- Jakim spotkaniu? – Harry aż za dobrze wiedział o czym mówi pani Hollis. Minęło sporo czasu, a on wciąż nie mógł zapomnieć o ich niedoszłym pocałunku podczas pracy u jej ojca.
Z jednej strony cieszył się, że do niczego nie doszło, bo przecież Scarlett była jego nauczycielką, ale była również piękną i inteligentną kobietą, jakiej pragnie każdy mężczyzna. Nie wiedział do czego zmierzała teraz, w tym ciasnym pomieszczeniu, ale jego ciało zareagowało niespodziewanie na jej obecność. Chłopak wyprostował się i dumnie prezentował mięśnie, które odciskały się na obcisłej, mokrej od potu szarej koszulce. W klatce piersiowej łomotało mu serce, jakby zamiast narządu ukrył się tam mały koliber poruszający skrzydłami prawie dwieście razy na sekundę.
- Pamiętasz jak spotkaliśmy się na budowie? - Harry pokiwał głową dając odpowiedź twierdzącą. – Nie mogę przestać o tym myśleć – wyrzuciła z siebie z frustracją, a oczy Harry’ego zapłonęły jak małe iskierki ognia – Rozumiesz? – dodała po czym zrobiła pewny krok w przód.
Harry nie mógł już bardziej się cofnąć. Jego plecy dotykały zimnych, metalowych szafek. Nie był pewny czy to styczność z metalem wywołała dreszcze. Rozemocjonowany spojrzał w bok, ale nie widział drogi ucieczki.
Wtedy uświadomił sobie, że wcale jej nie potrzebował. Nie chciał uciekać.
- Rozumiem – odpowiedział niskim, ledwo słyszalnym głosem i wyciągnął dłoń w stronę kobiety uśmiechając się pozornie nieśmiało. Kobieta uważnie śledziła ruch jego dłoni i nie czekając aż chłopak dosięgnie jej talii, sama naparła na niego. Przez ułamek sekundy patrzeli sobie w oczy. Ich spojrzenia przenikały się. Harry miał wrażenie jakby ktoś prześwietlał jego duszę. Ich usta dzieliły jedynie milimetry, które w tym momencie chłopak uznał za zbyteczne. Nie zastanawiając  się ani sekundę dłużej, pewnie przycisnął swoje wargi do soczystych ust szatynki. Nie zdążył jednak się nimi nacieszyć. Drzwi przeraźliwie zaskrzypiały.
Oderwali się od siebie.
Pani Hollis się odwróciła.
Stojący w drzwiach zszokowany Malik otworzył usta.
A Harry się obudził.
Cały spocony. We własnym łóżku.

*

Po tym nietypowym śnie, Harry długo nie mógł zasnąć. Gdy w końcu mi się udało, dosłownie kilka minut później zadzwonił budzik. Chłopak z wściekłością wyłączył alarm i rzucił telefonem o ścianę. Leżąc na wznak przymknął powieki i wpatrywał się w sufit.
                Co pani Hollis robiła w jego śnie? Owszem, była zniewalająco piękną kobietą, ale również jego nauczycielką. Zdumiony stwierdził, że ma podobne przemyślenia, co w trakcie snu. Nie powinien jednak myśleć o niej w ten sposób. To było złe i niepoprawne.
A od kiedy ty postępujesz poprawnie?
Podpowiedział cichy głos w jego głowie. Starał się go zagłuszyć. Wcisnął mocniej głowę w puch poduszki.
Muszę skupić myśli na czymś innym, pomyślał. Mentalnie klepnął się w czoło. Przecież nadal nie porozmawiał z Carly, nadal nie wiedział co z jej matką. Anne też nie miała żadnych wieści od sąsiadów. Z bólem serca podniósł się z łóżka. Może zdąży ją złapać jeszcze przed lekcjami. Nie zastanawiał się dłużej. Ubrał się i pospiesznie zbiegł schodami na dół. Po drodze zahaczył o kuchnię i łazienkę i już po paru minutach stał oparty o furtkę swojego domu. Zniecierpliwiony tupał nogą i zerkał co chwila na zegarek. Wreszcie drzwi garażu Bennetów podniosły się, a Harry usłyszał ryk silnika. Carly powoli opuszczała podjazd skoncentrowana na cofaniu, ale gdy tylko ujrzała chłopaka, dodała gazu. Harry nie pozwolił jej na ucieczkę, stanął w bramie, modląc się by dziewczyna go nie staranowała.
Zatrzymała się.
Harry widział odbicie jej oczu w bocznym lusterku. Czy ona się uśmiechała? Nie, to niemożliwie, zaprzeczył sam sobie i ruszył w stronę drzwi pasażera.
- Podwieziesz mnie? – zapytał i nie czekając na odpowiedź wtargnął do środka.
Posłała mu spojrzenie pełne pogardy, tak jakby spodziewała się tego.
- A muszę?
- Tak – odpowiedział bez wahania i zaczął majstrować przy radiu.
Gdy on szukał odpowiedniej stacji, Carly z zaciśniętymi szczękami wyjechała na ulicę. W końcu zostawił odbiornik na piosence Adele „Sameone Like You”. Carly spojrzała na niego z ukosa, ale wyraz jej twarzy jakby złagodniał.
- No co? – naburmuszył się – Robię nastrój.
Po tych słowach samochód gwałtownie zwolnił i skręcił w lewo w zatoczkę.
- Nie rób z siebie pajaca – skwitowała go – Czego chcesz?
Harry zdziwił się na jej reakcję, ale szybko to zamaskował przywołując na twarz jeden z jego ironicznych a zarazem seksownych uśmiechów.
- A czy ja muszę od razu czegoś chcieć, maleńka?
Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem i wyłączyła silnik.
- Harry, nie działają na mnie twoje kretyńskie teksty – oznajmiła i spojrzała na niego wymownie – Masz pięć minut – dodała wbijając wzrok w przednią szybę.
W odpowiedzi głośno westchnął. Zamyślił się na moment. Wyglądał teraz tak błogo, pięknie i młodo. Z jego twarzy zniknął wyuczony uśmiech, a zastąpiła go troska. Nie mógł dłużej udawać. Chciał porozmawiać z nią jak z przyjaciółką. Żadnych gierek, nakazał sobie.
- W porządku – powiedział bardziej do siebie – Chciałem tylko spytać jak się czujesz.
Dziewczyna zamrugała jakby nie wierzyła własnym oczom, a raczej uszom.
- Co?
Jeszcze raz wziął głęboki wdech i powtórzył pytanie.
- U ciebie wszystko okej? To znaczy, co z twoją mamą? – poprawił się.
Dopiero teraz Carly zaskoczyła jak pstryczek od światła. Posmutniała trochę, ale bardziej z troski niż zmartwienia.
- Już jest w domu – zaczęła mówić patrząc w bok – Lekarze nic nie znaleźli. Mówią, że to zwykłe omdlenie, ale wiesz – przełknęła głośno ślinę – nigdy nic nie wiadomo.
- Nawet tak nie myśl – przerwał jej gwałtownie Harry, zaskakując samego siebie. – Skoro mówią, że wszystko okej, to jest okej. Carly – położył dłoń na jej ramieniu – oni się na tym znają.  Nie ma sensu się zamartwiać – uśmiechnął się pokrzepiająco jak dobry anioł.
Carly wciąż na niego nie patrzyła. Siedziała bez ruchu rozważając jego słowa. Harry instynktownie zaczął pocierać jej ramię. Carly poruszyła się. Nakryła jego dłoń swoją i uśmiechnęła się jakby do siebie. Po czym przełączyła radio na jakąś energiczną piosenkę i włączyła się do ruchu.
- Dziękuję – powiedziała, kiedy utwór dobiegł końca a Harry posłał jej ciepły uśmiech.
Cisza nie trwała długo. W radiu zaczął się program, w którym znany aktor wkręcał innych ludzi showbiznesu dzwoniąc do nich i wcielając się w przeróżne postacie. Carly i Harry śmiali się na głos.
- Przecież ja nie mam świni – chłopak próbował naśladować głos wrobionego piosenkarza i trzymał się za brzuch próbując opanować dziki śmiech.
- Styles, rechoczesz jak żaba – to Carly naśmiewała się z niego próbując go przekrzyczeć.
- To dobrze, że nie jak świnia.
Kolejny atak śmiechu wstrząsnął samochodem, kiedy wjeżdżali w Claverton Street, na której mieściło się ich liceum. Harry już bez trudu poznawał to miejsce. Na jego widok przestał się śmiać, a mina mu zrzedła.
- Carly, możesz się zatrzymać? – poprosił słabym głosem.
Obawiał się, że nie usłyszała, ale kilka sekund później zatrzymała się na poboczu.
- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona.
Harry wzruszył ramionami.
- Nic. Po prostu chcę wyjść. – oznajmił i wygramolił się na zewnątrz
Dziewczyna zmarszczyła czoło jakby intensywnie myślała. Chwilę później jej twarz przybrała znany Harry’emu wyraz. Wyraz zaskoczenia.
- Oh – wyrwało jej się. – Nie chcesz, żeby widziano nas razem.
Chłopak nie odważył się spojrzeć w jej oczy. Kciukiem i palcem wskazującym ścisnął chrząstkę nosa.
- To nie tak.
Carly nie odpowiedziała. Bardzo powoli, jakby demonstrując swoją obojętność zamknęła drzwi od strony pasażera.
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę – powiedziała do siebie i odjechała.

*

                Drgnęła kiedy zadzwonił telefon. Musiała przysnąć na kanapie, bo odczuwała dyskomfort spowodowany bólem pleców. Wyciągnęła się na materacu i odebrała połączenie.
- Kiedy będziesz? – zapytała bez zbędnych ceregieli. Skarciła się za to, bo jej głos zabrzmiał zbyt ozięble.
- Scarlett – powiedział Philip jakby na wydechu. – Nie wrócę dzisiaj – dodał.
Milczała. Bo niby co miała odpowiedzieć? Że niedługo zapomni jak wygląda jej własny mąż? Że spędza kolejny wieczór sama, w domu przed telewizorem? Że ostatnie trzy tygodnie były dla niej udręką?
- Scarlett, jesteś tam? – usłyszała zaniepokojony głos w słuchawce telefonu.
- Tak – odpowiedziała po dłuższej chwili.
Zdawało się jakby Philip nie wyczuł jej tęsknoty i zawodu. Po prostu zaczął mówić, rzeczowym tonem, jakby wydawał polecenie pracownikowi.
- Przedłużyli mi wyjazd na kolejny tydzień. Mam jeszcze masę roboty. Wstępne rozpoznanie już za mną, ale czeka mnie jeszcze dogłębna analiza danych…
- Dogłębna – powtórzyła za nim szatynka i zaśmiała się gorzko.
To wytrąciło jej męża z równowagi. Potrzebował kilku chwil żeby zrozumieć aluzję.
- O co ci chodzi? – Nie podniósł głosu, ale wyraźnie dało się słyszeć rozdrażnienie.
Scarlett nie miała ochoty się tłumaczyć. Była rozczarowana, tylko oto chodziło. Nigdy nie podejrzewałaby męża o zdradę.
- O nic. – powiedziała głośno i wyraźnie po czym wcisnęła czerwoną słuchawkę.
Energicznie wstała w kanapy. Jej klatka piersiowa unosiła się szybko i opadała. Zacisnęła dłonie w pięści i patrząc w podłogę próbowała się uspokoić. Ale nie mogła. Ruszyła do przedpokoju, ściągnęła płaszcz z wieszaka i wybiegła z bloku wprost na ulicę.
Pisk opon.
Zatrzymała się zszokowana i przestraszona spojrzała na kierowcę samochodu. Od razu rozpoznała tę twarz o ostrych rysach.
Jej uczeń.
Harry Styles.
_______________________________________
Ok, jesteśmy na przełomie opowiadania, teraz już z górki. Będzie mi miło jeśli zostawicie po sobie jakiś ślad :)
 Pozdrawiam i całuję ;*