Harry
stał przed domem Carly i zastanawiał się czy aby na pewno robi dobrze. Był
wdzięczny, że dziewczyna zgodziła się z nim pójść na imprezę, choć wiele go kosztowało
by ją przekonać. Nie mógł przecież powiedzieć prawdy. A prawdą było, że był
szantażowany przez kumpla. Jednak tak naprawdę nie bał się o siebie tylko o
panią Hollis, która z jego winy mogłaby wpaść w poważne tarapaty. Teraz tylko
pragnął mieć ten wieczór za sobą i wierzył, że dzięki jego lekko irytującej
sąsiadce, uda mu się jakoś przetrwać. Jego rozmyślenia przerwał dźwięk
otwieranych drzwi frontowych.
- Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać – powiedziała
śpiewnym głosem Carly. Wcześniej tego nie dostrzegał ,ale teraz docenił jej
dziewczęcość. Miała na sobie czarną, obcisłą, ale nie za krótką spódniczkę,
czerwoną, koronkową bluzkę z rękawami przed łokcie i ciemne buty balerinki.
Włosy spięła w bezładny kok. Całość dawała bardzo ładny efekt. Gdyby jej nie
znał, zainteresowałby się nią widząc ją w takim stroju.
- Co się tak gapisz? – po raz kolejny wyrwała go z
zamyślenia.
Zmieszany dyskretnie odchrząknął.
- Wyglądasz… jak dziewczyna – delikatnie uniósł prawy kącik
ust – Całkiem ładnie – dodał i
rozciągnął uśmiech.
- Bo jestem dziewczyną, kretynie – rzuciła pretensjonalnie i
skierowała się w stronę furtki.
Harry zadowolony z siebie podreptał tuż za nią.
- I zachowujesz się jak dziewczyna. Piętnaście minut
spóźnienia – skwitował rzeczowym tonem.
Carly gwałtownie się zatrzymała, tak, że o mało co na nią
nie wpadł. Odwróciła się na pięcie.
- Uważaj, bo zmienię zdanie – zagroziła wymachując mu palcem
przed nosem.
Podziałało. Harry momentalnie przywołał się do porządku. To była
realna groźba, a przecież włożył tyle wysiłku w wymyślenie dobrej bajeczki.
Wmówił pannie Bennet, że jego matka pozwoliła mu iść na imprezę pod warunkiem,
że weźmie ze sobą Carly. Może nie brzmi to przekonująco, ale w zaistniałych
okolicznościach takie było. Dobrze znał swoją mamę. Wiedział, że gdy dziewczyna
przyniosła ciasteczka do ich domu, Anne musiała zasypać ją komplementami i
słodzić jej do bólu.
- Na co czekamy? – zapytała Carly i przypomniała zamyślonemu
Harry’emu o swojej obecności.
- Na Malika.
Zapadła niezręczna cisza. Harry spojrzał dyskretnie na swoją
towarzyszkę. Wyglądała jakby się zawiesiła. Pomachał jej przed nosem.
- Nigdzie nie jadę z tym kryminalistą – oznajmiła głośno i
dobitnie.
- Oj Carly, nie zaczynaj…
- Co nie zaczynaj? – wybuchła – Nic o tym nie wspominałeś.
Oh, taki mały szczególik.
Wydęła usta jak wściekłą murzynka. Harry poczuł się jeszcze
bardziej niezręcznie.
- Wiem, przepraszam. Nie chciałem cię denerwować – zaczął
się tłumaczyć, a ona prychnęła – Nie mam samochodu. Jakoś musimy tam dojechać.
Akurat gdy wypowiadał ostatnie zdanie, tuż przy nich
zatrzymało się ciemne Audi A6. Zayn, jak to miał w zwyczaju, opuścił szybę i
ruchem głowy zaprosił parę do środka. Harry, jak na dżentelmena przystało,
otworzył drzwi przed Carly, a następnie zajął miejsce obok niej. Nie miała zbyt
ciekawej miny. Malik o dziwo był sam, ale mimo tego, drogę do rezydencji
państwa DeVitto przebyli w ciszy. Oczywiście tylko względnej, bo zakłóconej
głośnymi basami muzyki.
Posiadłość zapierała dech w piersiach. Była jeszcze bardziej
luksusowa niż dom Zayna, ale tylko on to zauważył. Carly starała się ignorować
wszystko i wszystkich dookoła. Poszła przed siebie. Harry lekko zdenerwowany
dogonił ją.
- Chcesz się czegoś napić? – zaproponował z nieśmiałym
uśmiechem.
- Soku – odpowiedziała oschle, ale sama podeszła do stolików
i napełniła szklankę pomarańczowym płynem.
Harry postąpił podobnie, tylko nalał sobie piwa. Stali obok
siebie, bez słowa przez dłuższy czas. W końcu Harry nie wytrzymał i poprosił
dziewczynę do tańca. Niechętnie przytaknęła i chwilę później wirowali wśród
tłumu pijanych nastolatków. Harry czuł się dobrze; było mu naprawdę miło. Panna
Bennet też sprawiała wrażenie udobruchanej, bo teraz częściej się uśmiechała, a
nawet wybuchała głośnych śmiechem w reakcji na żarty Stylesa. Nie liczyli,
która to już była wspólnie przetańczona piosenka. Stracili poczucie czasu.
Dźwięki ballady Nickelback wprowadziły ich w podobny nastrój. Oboje kołysali
się w tym samym, zmysłowym rytmie przekraczając coraz to nowsze bariery. Harry
nie bał się mocniej objąć drobnej brunetki, a ta z delikatnym uśmiechem
zgadzała się na to. Chłopak nie chciał psuć tej pięknej chwili zapomnienia,
czuł się swobodnie i bezpiecznie, dlatego mocno się zdenerwował kiedy ktoś
bezczelnie popukał go w ramię. Niechętnie odsunął się od Carly i ujrzał
wymalowaną twarz młodej dziewczyny. Szybko rozpoznał w niej kogoś ze szkoły,
choć nie znał jej osobiście.
- Zayn cię szuka – powiedziała wdzięcznym tonem.
Harry spojrzał znacząco na Carly, która momentalnie
porzuciła uśmiech.
- To coś ważnego? – warknął przez zaciśnięte zęby
przymykając oczy.
- Nie wiem – odparła dziewczyna – Czeka na ciebie w garażu –
dodała i zniknęła w tłumie.
Chłopak posłał Carly przepraszające spojrzenie i szepnął jej
do ucha zmysłowe: „zaraz wracam”.
Minęło kilka minut zanim znalazł garaż. Rezydencja była
naprawdę pokaźnych rozmiarów. Zdziwił się kiedy zauważył, że drzwi są do połowy
upuszczone. Schylił się i wpełzł do środka. Nie wiele widział, dlatego po
omacku zaczął przesuwać się w głąb.
- Zayn? Jesteś tu? – wołał półgłosem rozglądając się wokół.
Wśród sprzętów zdołał rozpoznać metalowe regały, opony do
samochodu i miejski rower. Jednak Zayna z pewnością tu nie było. Głośno westchnął próbując opanować
wściekłość i odwrócił się w stronę wyjścia.
- O Boże ! – aż podskoczył i o mało co się nie potknął – Co
ty tu robisz?
Wytrzeszczył
oczy na widok Nicole DeVitto. Przelotnie zdążył zauważyć, że ma na sobie małą
czarną ze zdecydowanie zbyt głębokim dekoltem.
- Nie krzycz tak – poprosiła i zakryła mu usta dłonią.
Harry sceptycznie odsunął się od niej. Nie bardzo wiedział
jak ma się zachować. Już na pierwszy rzut oka widział, że dziewczyna jest
wstawiona. Nie żeby mu się nie podobała. Była ideałem kobiety, ale nie mógł
sobie pozwolić na jakikolwiek sygnał zainteresowania z jego strony.
- Szukam Zayna – wydukał nieśmiało.
Próbował ją wyminąć, ale zastąpiła mu drogę.
- Tu go nie ma – powiedziała głosem przesyconym erotyczną
nutą – Ale ja jestem – dodała i zbliżyła się do niego na niebezpieczną
odległość.
Harry zesztywniał. Nie tego się spodziewał.
- To ja wysłałam po ciebie Erin.
Właśnie. Dziewczyna, która przeszkodziła mu w tańcu z Carly,
była jedną z koleżaneczek Nicole. Po co ta cała szopka? Główkował nad tym, nie
bardzo wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji.
- Nie rozumiem o czym mówisz... – zaczął, ale dziewczyna
przerwała mu, kładąc swoje ręce na jego torsie.
- Podobasz mi się – wyszeptała tuż przy jego uchu i zaczęła go
całować po szyi.
Harry spróbował się odsunąć, ale natrafił plecami na rower,
który runął na ziemię z głośnym brzękiem. Dziewczyna nie bardzo się tym
przejęła i kontynuowała swoją grę. Oplotła szyję Harry’ego swoimi chciwymi
rękoma i wpiła się w jego usta. Początkowo ciało chłopaka dało się złapać na
ten chwyt i odpowiedziało tym samym, ale po chwili opamiętał się i podjął próbę
odepchnięcia dziewczyny.
- Nicole, nie… - zdołał wydyszeć między pocałunkami.
Nagle drzwi się podniosły i do pomieszczenia wpadło więcej
światła, które wręcz ich poraziło. Harry zdążył zarejestrować przerażoną minę
panny DeVitto, a potem poczuł ostry ból w szczęce. Nie upadł, zatrzymał się na
metalowych prętach regału. Zdezorientowany zasłonił dłonią obolałą część twarzy
i rozejrzał się wokół. Ujrzał Malika. Cholernie wściekłego Zayna Malika. Stał
tuż przed nim i ciskał pioruny wzrokiem pełnym furii.
- Co ty sobie kurwa myślałeś ?! – wykrzykiwał bez
opamiętania – Ty chuju ! Nie po to cię tu przyprowadziłem żebyś ją przeleciał !
– wskazał na stojącą w kącie przestraszoną Nicole.
- Ale…
Harry chciał się wytumaczyć nie było mu to dane.
- Wynoś się stąd zanim obiję ci tę piękną buźkę. – Słowa które
z goryczą wydobyły się z ust Zayna brzmiały naprawdę groźnie.
Harry wiedział do czego jest zdolny, dlatego szybko
zmobilizował swoje siły i wystrzelił jak strzała z garażu. Kilkanaście metrów
dalej zwolnił kroku. Musiał znaleźć Carly i jak najszybciej się stamtąd ulotnić.
Wytężył
wzrok w poszukiwaniu dziewczyny, stanął na palcach i gdzieś daleko w tłumie,
przy ścianie budynku ujrzał jej ciemne włosy. Szybko przemieścił się w tamtą
stronę przepychając się między pijanymi nastolatkami i gdy był już blisko
stanął jak wryty. To co zobaczył wbiło go w ziemię.
Carly kuliła się z obrzydzeniem i próbowała uciec przed napastującymi
ją dwoma koleżkami. Serce mu pękło, gdy ujrzał jej pełen niepokoju wyraz twarzy.
Nie wytrzymał i ruszył w ich stronę z zaciśniętymi pięściami.
- Nie bądź taka płochliwa … Nie chcesz się zabawić? – mówił do
niej jeden z typów dotykając plugawą dłonią jej policzka.
- Zostaw ją! – wykrzyczał z agresją w głosie Harry i
wtargnął między dziewczynę a dryblasów.
Wykorzystując element zaskoczenia złapał ją za rękę i
pociągnął za sobą, ale niestety został gwałtownie powstrzymany przez jednego z
mięśniaków. Koleś wykręcił mu jedną z rąk za plecami i unieruchomił go. Harry
już miał wołać „pomocy” i wyjść na mięczaka, kiedy drugi koleś odezwał się
poważnym głosem:
- Nie radziłbym, Bob – pokręcił głową z niezadowoleniem – To
gość Malika. Ten NOWY.
Harry nie rozumiał, co się dzieje. Najwyraźniej „nowy” było
słowem klucz. Mięśniak po prostu go puścił i pozwolił im odejść. Nie oglądając
się za siebie biegli ile sił w nogach w stronę bramy. Gdy byli już w
wystarczającej odległości zatrzymali się głośno dysząc. Harry oparł dłonie na
kolanach i splunął na ziemię. Z obrzydzeniem wytarł rękawem usta.
- Nic ci nie jest? – zapytał z troską Carly.
Auuuuu. W odpowiedzi otrzymał celnie wymierzony policzek.
Carly miała niezły cios.
- Co jest? – odskoczył i spojrzał na nią z wyrzutem.
Dziewczyna patrzyła na niego jak na śmiecia.
- To jest! – wyrzuciła z siebie i szarpnęła go za kołnierzyk
koszuli.
Harry powędrował za jej wzrokiem i ujrzał ślady szminki.
Zaskoczony otworzył szeroko buzię.
- To nie tak jak myślisz… - wydukał, ale dziewczyna była już
parę metrów przed nim – Zaczekaj!
Głośnio odetchnął, zacisnął zęby i pobiegł za nią. Carly
kroczyła energicznym krokiem w stronę centrum. Próbował dotrzymać jej kroku.
- Nie chcę tego słuchać – przycinała go za każdym razem gdy
próbował coś powiedzieć. – Albo się zamkniesz, albo zacznę krzyczeć.
Wtedy Harry zrezygnował. Miał dość wrażeń jak na jeden
wieczór. Złapali taksówkę dopiero trzy kilometry dalej. Nie mógł znieść jej
milczenia. Pod domem zapłacił za taryfę i odprowadził dziewczynę pod same
drzwi. Potem długo nie mógł zasnąć. Wciąż miał przed oczami przepełnioną bólem
twarz Carly i fioletowe sińce na jej delikatnym ciele.
_____________________________________________________
Od ostatniego rozdziału minęło sporo
czasu. Dokładnie siedem miesięcy. To karygodne… ale proszę o wybaczenie.
Pisałam maturę, co wydaje mi się, jest całkiem dobrym wytłumaczeniem.
Przepraszam za tak długą nieobecność i mam nadzieję, że jeszcze ktoś pamięta o
tym opowiadaniu i będzie czytał kolejne rozdziały. Mam naprawdę wiele pomysłów
na tę historię i nie zawaham się ich użyć xD Także zaglądajcie tu i komentujcie
żebym wiedziała jakie popełniam błędy i czy w ogóle mam jakichś czytelników.
BUZIAKI ;* ;*P.S: Nie mogę zapomnieć o wspaniałej, kochanej i
utalentowanej Mysti która wykonała ten przepiękny szablon *-* Jeszcze raz
DZIĘKUJĘ kochana ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz