wtorek, 11 czerwca 2013

8. Don't trust anybody

                Harry stał przed domem Carly i zastanawiał się czy aby na pewno robi dobrze. Był wdzięczny, że dziewczyna zgodziła się z nim pójść na imprezę, choć wiele go kosztowało by ją przekonać. Nie mógł przecież powiedzieć prawdy. A prawdą było, że był szantażowany przez kumpla. Jednak tak naprawdę nie bał się o siebie tylko o panią Hollis, która z jego winy mogłaby wpaść w poważne tarapaty. Teraz tylko pragnął mieć ten wieczór za sobą i wierzył, że dzięki jego lekko irytującej sąsiadce, uda mu się jakoś przetrwać. Jego rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi frontowych.
- Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać – powiedziała śpiewnym głosem Carly. Wcześniej tego nie dostrzegał ,ale teraz docenił jej dziewczęcość. Miała na sobie czarną, obcisłą, ale nie za krótką spódniczkę, czerwoną, koronkową bluzkę z rękawami przed łokcie i ciemne buty balerinki. Włosy spięła w bezładny kok. Całość dawała bardzo ładny efekt. Gdyby jej nie znał, zainteresowałby się nią widząc ją w takim stroju.
- Co się tak gapisz? – po raz kolejny wyrwała go z zamyślenia.
Zmieszany dyskretnie odchrząknął.
- Wyglądasz… jak dziewczyna – delikatnie uniósł prawy kącik ust  – Całkiem ładnie – dodał i rozciągnął uśmiech.
- Bo jestem dziewczyną, kretynie – rzuciła pretensjonalnie i skierowała się w stronę furtki.
Harry zadowolony z siebie podreptał tuż za nią.
- I zachowujesz się jak dziewczyna. Piętnaście minut spóźnienia – skwitował rzeczowym tonem.
Carly gwałtownie się zatrzymała, tak, że o mało co na nią nie wpadł. Odwróciła się na pięcie.
- Uważaj, bo zmienię zdanie – zagroziła wymachując mu palcem przed nosem.
Podziałało. Harry momentalnie przywołał się do porządku. To była realna groźba, a przecież włożył tyle wysiłku w wymyślenie dobrej bajeczki. Wmówił pannie Bennet, że jego matka pozwoliła mu iść na imprezę pod warunkiem, że weźmie ze sobą Carly. Może nie brzmi to przekonująco, ale w zaistniałych okolicznościach takie było. Dobrze znał swoją mamę. Wiedział, że gdy dziewczyna przyniosła ciasteczka do ich domu, Anne musiała zasypać ją komplementami i słodzić jej do bólu.
- Na co czekamy? – zapytała Carly i przypomniała zamyślonemu Harry’emu o swojej obecności.
- Na Malika.
Zapadła niezręczna cisza. Harry spojrzał dyskretnie na swoją towarzyszkę. Wyglądała jakby się zawiesiła. Pomachał jej przed nosem.
- Nigdzie nie jadę z tym kryminalistą – oznajmiła głośno i dobitnie.
- Oj Carly, nie zaczynaj…
- Co nie zaczynaj? – wybuchła – Nic o tym nie wspominałeś. Oh, taki mały szczególik.
Wydęła usta jak wściekłą murzynka. Harry poczuł się jeszcze bardziej niezręcznie.
- Wiem, przepraszam. Nie chciałem cię denerwować – zaczął się tłumaczyć, a ona prychnęła – Nie mam samochodu. Jakoś musimy tam dojechać.
Akurat gdy wypowiadał ostatnie zdanie, tuż przy nich zatrzymało się ciemne Audi A6. Zayn, jak to miał w zwyczaju, opuścił szybę i ruchem głowy zaprosił parę do środka. Harry, jak na dżentelmena przystało, otworzył drzwi przed Carly, a następnie zajął miejsce obok niej. Nie miała zbyt ciekawej miny. Malik o dziwo był sam, ale mimo tego, drogę do rezydencji państwa DeVitto przebyli w ciszy. Oczywiście tylko względnej, bo zakłóconej głośnymi basami muzyki.
Posiadłość zapierała dech w piersiach. Była jeszcze bardziej luksusowa niż dom Zayna, ale tylko on to zauważył. Carly starała się ignorować wszystko i wszystkich dookoła. Poszła przed siebie. Harry lekko zdenerwowany dogonił ją.
- Chcesz się czegoś napić? – zaproponował z nieśmiałym uśmiechem.
- Soku – odpowiedziała oschle, ale sama podeszła do stolików i napełniła szklankę pomarańczowym płynem.
Harry postąpił podobnie, tylko nalał sobie piwa. Stali obok siebie, bez słowa przez dłuższy czas. W końcu Harry nie wytrzymał i poprosił dziewczynę do tańca. Niechętnie przytaknęła i chwilę później wirowali wśród tłumu pijanych nastolatków. Harry czuł się dobrze; było mu naprawdę miło. Panna Bennet też sprawiała wrażenie udobruchanej, bo teraz częściej się uśmiechała, a nawet wybuchała głośnych śmiechem w reakcji na żarty Stylesa. Nie liczyli, która to już była wspólnie przetańczona piosenka. Stracili poczucie czasu. Dźwięki ballady Nickelback wprowadziły ich w podobny nastrój. Oboje kołysali się w tym samym, zmysłowym rytmie przekraczając coraz to nowsze bariery. Harry nie bał się mocniej objąć drobnej brunetki, a ta z delikatnym uśmiechem zgadzała się na to. Chłopak nie chciał psuć tej pięknej chwili zapomnienia, czuł się swobodnie i bezpiecznie, dlatego mocno się zdenerwował kiedy ktoś bezczelnie popukał go w ramię. Niechętnie odsunął się od Carly i ujrzał wymalowaną twarz młodej dziewczyny. Szybko rozpoznał w niej kogoś ze szkoły, choć nie znał jej osobiście.
- Zayn cię szuka – powiedziała wdzięcznym tonem.
Harry spojrzał znacząco na Carly, która momentalnie porzuciła uśmiech.
- To coś ważnego? – warknął przez zaciśnięte zęby przymykając oczy.
- Nie wiem – odparła dziewczyna – Czeka na ciebie w garażu – dodała i zniknęła w tłumie.
Chłopak posłał Carly przepraszające spojrzenie i szepnął jej do ucha zmysłowe: „zaraz wracam”.
Minęło kilka minut zanim znalazł garaż. Rezydencja była naprawdę pokaźnych rozmiarów. Zdziwił się kiedy zauważył, że drzwi są do połowy upuszczone. Schylił się i wpełzł do środka. Nie wiele widział, dlatego po omacku zaczął przesuwać się w głąb.
- Zayn? Jesteś tu? – wołał półgłosem rozglądając się wokół.
Wśród sprzętów zdołał rozpoznać metalowe regały, opony do samochodu i miejski rower. Jednak Zayna z pewnością tu nie było.     Głośno westchnął próbując opanować wściekłość i odwrócił się w stronę wyjścia.
- O Boże ! – aż podskoczył i o mało co się nie potknął – Co ty tu robisz?
                Wytrzeszczył oczy na widok Nicole DeVitto. Przelotnie zdążył zauważyć, że ma na sobie małą czarną ze zdecydowanie zbyt głębokim dekoltem.
- Nie krzycz tak – poprosiła i zakryła mu usta dłonią.
Harry sceptycznie odsunął się od niej. Nie bardzo wiedział jak ma się zachować. Już na pierwszy rzut oka widział, że dziewczyna jest wstawiona. Nie żeby mu się nie podobała. Była ideałem kobiety, ale nie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek sygnał zainteresowania z jego strony.
- Szukam Zayna – wydukał nieśmiało.
Próbował ją wyminąć, ale zastąpiła mu drogę.
- Tu go nie ma – powiedziała głosem przesyconym erotyczną nutą – Ale ja jestem – dodała i zbliżyła się do niego na niebezpieczną odległość.
Harry zesztywniał. Nie tego się spodziewał.
- To ja wysłałam po ciebie Erin.
Właśnie. Dziewczyna, która przeszkodziła mu w tańcu z Carly, była jedną z koleżaneczek Nicole. Po co ta cała szopka? Główkował nad tym, nie bardzo wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji.
- Nie rozumiem o czym mówisz... – zaczął, ale dziewczyna przerwała mu, kładąc swoje ręce na jego torsie.
- Podobasz mi się – wyszeptała tuż przy jego uchu i zaczęła go całować po szyi.
Harry spróbował się odsunąć, ale natrafił plecami na rower, który runął na ziemię z głośnym brzękiem. Dziewczyna nie bardzo się tym przejęła i kontynuowała swoją grę. Oplotła szyję Harry’ego swoimi chciwymi rękoma i wpiła się w jego usta. Początkowo ciało chłopaka dało się złapać na ten chwyt i odpowiedziało tym samym, ale po chwili opamiętał się i podjął próbę odepchnięcia dziewczyny.
- Nicole, nie… - zdołał wydyszeć między pocałunkami.
Nagle drzwi się podniosły i do pomieszczenia wpadło więcej światła, które wręcz ich poraziło. Harry zdążył zarejestrować przerażoną minę panny DeVitto, a potem poczuł ostry ból w szczęce. Nie upadł, zatrzymał się na metalowych prętach regału. Zdezorientowany zasłonił dłonią obolałą część twarzy i rozejrzał się wokół. Ujrzał Malika. Cholernie wściekłego Zayna Malika. Stał tuż przed nim i ciskał pioruny wzrokiem pełnym furii.
- Co ty sobie kurwa myślałeś ?! – wykrzykiwał bez opamiętania – Ty chuju ! Nie po to cię tu przyprowadziłem żebyś ją przeleciał ! – wskazał na stojącą w kącie przestraszoną Nicole.
- Ale…
Harry chciał się wytumaczyć nie było mu to dane.
- Wynoś się stąd zanim obiję ci tę piękną buźkę. – Słowa które z goryczą wydobyły się z ust Zayna brzmiały naprawdę groźnie.
Harry wiedział do czego jest zdolny, dlatego szybko zmobilizował swoje siły i wystrzelił jak strzała z garażu. Kilkanaście metrów dalej zwolnił kroku. Musiał znaleźć Carly i jak najszybciej się stamtąd ulotnić.
                Wytężył wzrok w poszukiwaniu dziewczyny, stanął na palcach i gdzieś daleko w tłumie, przy ścianie budynku ujrzał jej ciemne włosy. Szybko przemieścił się w tamtą stronę przepychając się między pijanymi nastolatkami i gdy był już blisko stanął jak wryty. To co zobaczył wbiło go w ziemię.
Carly kuliła się z obrzydzeniem i próbowała uciec przed napastującymi ją dwoma koleżkami. Serce mu pękło, gdy ujrzał jej pełen niepokoju wyraz twarzy. Nie wytrzymał i ruszył w ich stronę z zaciśniętymi pięściami.
- Nie bądź taka płochliwa … Nie chcesz się zabawić? – mówił do niej jeden z typów dotykając plugawą dłonią jej policzka.
- Zostaw ją! – wykrzyczał z agresją w głosie Harry i wtargnął między dziewczynę a dryblasów.
Wykorzystując element zaskoczenia złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, ale niestety został gwałtownie powstrzymany przez jednego z mięśniaków. Koleś wykręcił mu jedną z rąk za plecami i unieruchomił go. Harry już miał wołać „pomocy” i wyjść na mięczaka, kiedy drugi koleś odezwał się poważnym głosem:
- Nie radziłbym, Bob – pokręcił głową z niezadowoleniem – To gość Malika. Ten NOWY.
Harry nie rozumiał, co się dzieje. Najwyraźniej „nowy” było słowem klucz. Mięśniak po prostu go puścił i pozwolił im odejść. Nie oglądając się za siebie biegli ile sił w nogach w stronę bramy. Gdy byli już w wystarczającej odległości zatrzymali się głośno dysząc. Harry oparł dłonie na kolanach i splunął na ziemię. Z obrzydzeniem wytarł rękawem usta.
- Nic ci nie jest? – zapytał z troską Carly.
Auuuuu. W odpowiedzi otrzymał celnie wymierzony policzek. Carly miała niezły cios.
- Co jest? – odskoczył i spojrzał na nią z wyrzutem.
Dziewczyna patrzyła na niego jak na śmiecia.
- To jest! – wyrzuciła z siebie i szarpnęła go za kołnierzyk koszuli.
Harry powędrował za jej wzrokiem i ujrzał ślady szminki. Zaskoczony otworzył szeroko buzię.
- To nie tak jak myślisz… - wydukał, ale dziewczyna była już parę metrów przed nim – Zaczekaj!
Głośnio odetchnął, zacisnął zęby i pobiegł za nią. Carly kroczyła energicznym krokiem w stronę centrum. Próbował dotrzymać jej kroku.
- Nie chcę tego słuchać – przycinała go za każdym razem gdy próbował coś powiedzieć. – Albo się zamkniesz, albo zacznę krzyczeć.
Wtedy Harry zrezygnował. Miał dość wrażeń jak na jeden wieczór. Złapali taksówkę dopiero trzy kilometry dalej. Nie mógł znieść jej milczenia. Pod domem zapłacił za taryfę i odprowadził dziewczynę pod same drzwi. Potem długo nie mógł zasnąć. Wciąż miał przed oczami przepełnioną bólem twarz Carly i fioletowe sińce na jej delikatnym ciele.
_____________________________________________________

Od ostatniego rozdziału minęło sporo czasu. Dokładnie siedem miesięcy. To karygodne… ale proszę o wybaczenie. Pisałam maturę, co wydaje mi się, jest całkiem dobrym wytłumaczeniem. Przepraszam za tak długą nieobecność i mam nadzieję, że jeszcze ktoś pamięta o tym opowiadaniu i będzie czytał kolejne rozdziały. Mam naprawdę wiele pomysłów na tę historię i nie zawaham się ich użyć xD Także zaglądajcie tu i komentujcie żebym wiedziała jakie popełniam błędy i czy w ogóle mam jakichś czytelników. BUZIAKI ;* ;*P.S: Nie mogę zapomnieć o wspaniałej, kochanej i utalentowanej Mysti która wykonała ten przepiękny szablon *-* Jeszcze raz DZIĘKUJĘ kochana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz