poniedziałek, 5 listopada 2012

7. Consequences


- Jak skończysz, to zanieś te pudła do magazynku na parterze, a potem zmyj w dwadzieścia sześć. – Pan Stinch poinstruował Harry’ego wychodząc z sali.
Było to już jego trzecie popołudnie spędzone w szkole, na sprzątaniu. Najbardziej obawiał się docinek kolegów. Te jednak były znośne. Uratował go fakt, że Zayn – ich bożek, siedział w tym bagnie razem z nim. Prawdziwy problem polegał na braku czasu na cokolwiek, nie wspominając już o nauce. W dodatku pomaganie woźnemu, było naprawdę ciężką harówą. Pan Stinch korzystając z okazji, zrzucił prawie wszystkie obowiązki na tych dwóch nastolatków, a sam włóczył się po szkole, udając, że pracuje. W rzeczywistości, co chwilę wydawał im nowe polecenia. Harry miał wrażenie, że woźny chce ich wykończyć. Nawet znał tego przyczynę. Oczywiście było to winą Malika, który niejednokrotnie, w przeszłości zalazł facetowi za skórę. Dlatego Harry’emu, jako jego koledze, również się oberwało.
Otarł pot z czoła i wycisnął ścierkę od mopa. Mógłby przysiąc, że jeszcze nigdy nie widział tak lśniącej szkolnej podłogi. Dysząc ciężko chwycił w jedną rękę wiadro, a w drugą dwa pudła, kładąc jedno na drugim i skierował się w stronę magazynku. W drodze spoglądał przez ogromne okna holu. Słońce było już nisko nad horyzontem. Musiała zbliżać się szósta. Na parkingu stały tylko dwa samochody. Jeden z nich należał do Zayna. Harry z trudem odwrócił zazdrosny wzrok od lśniącego Audi A6. Dotarł do drzwi magazynku. Przeklął pod nosem, orientując się, że są zamknięte. Odstawił wiadro z wodą na bok i poszukał w kieszeni ważącego chyba tonę breloczka z kluczami. Kolejny łańcuszek przekleństw posypał się z jego ust, gdy próbował dopasować każdy z kluczy do dziurki. W końcu udało mu się trafić na właściwy. Trzęsąc się ze złości otworzył drzwi i natrafił na kolejny problem. Ogarnęła go frustracja. Pomieszczenie miało z dwa metry na dwa powierzchni. Ściany były pokryte regałami wysokimi aż do sufitu, a na nich spoczywała kupa różnego rodzaju sprzętów.
Gdzie ja mam niby te pudla położyć? – zapytał w myślach powstrzymując się od kolejnego wulgaryzmu. Cofnął się najbardziej jak tylko mógł pod jeden z regałów i zadrżał, gdy jego plecy spotkały się z zimnym metalem. Przeleciał wzrokiem po półkach. Na jednej z nich, na samej górze było wolne miejsce. Westchnął i zabrał się za rozkładanie drabiny upchniętą w kącie. Wziął do ręki od razu dwa pudła i zaczął wspinać się po szczeblach. Nie obyło się bez cichego „kurwa”, gdy uderzył głową w sufit. Właśnie kładł pierwszy karton na półce, kiedy drugi wyślizgnął mu się z rąk. Desperacko próbując go złapać, zachwiał się. W locie spróbował uczepić się regału, ale nie udało się. Runął na ziemię. Harry stracił przytomność.
Nie minęło nawet kilka minut, kiedy ktoś nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Styles leżał na podłodze w dziwnej pozycji, Wszędzie walały się różne sprzęty, które pospadały razem z nim. Wśród nich wyglądał jak bezbronna istota zaatakowana przez martwe przedmioty. Ocknął się przy pierwszym dotyku. Była to kobieca, trzęsąca się dłoń.
- Harry! – usłyszał jakby spod wody i zebrał siły by otworzyć oczy.
Ujrzał piękną, młodą twarz kobiety o przestraszonych oczach. Zajęło mu kilka sekund zanim zorientował się, że klęczy przy nim nie kto inny niż pani Hollis. Gdyby nie to, że wszystko go bolało, podniósłby dłoń i klepnął się w czoło. Czemu znowu musiał na nią wpaść? A raczej czemu to ona musiała go zastać w tej żenującej sytuacji. Nie dosyć, że spadł z drabiny, co niewątpliwie świadczyło o jego niezdarności, to jeszcze był spocony i oblany farbą, która wylała się z jednej ze spadających puszek. Jego włosy również były w opłakanym stanie, ale starał się o tym nie myśleć. Zmobilizował się, żeby jakoś uratować sytuację. Podjął nieudolną próbę zebrania się do kupy. Chciał dźwignąć się na łokciach i wstać, ale jego ręka zaprotestowała i przeszył go ból. Z jego ust wydobył się niezidentyfikowany dźwięk, który potem w myślach określił jako babski pisk.
- Nie! Nie wstawaj! – zaprotestowała błagalnym tonem. – Możesz mieć coś złamane.
Harry chciał grać twardziela, dlatego szybko odpowiedział:
- Ale nie mam.
Mimo bólu podjął drugą próbę podniesienia się. Tym razem mu się udało. I choć nie był pewny swoich słów, gdy je wypowiadał, teraz wiedział, że na pewno wszystko jest w porządku. Sam ocenił, że może co najwyżej mieć skręcony nadgarstek.
Pani Hollis z przerażeniem w oczach obserwowała jego poczynania i starała się mu pomóc jak tylko potrafiła. Harry’emu się to nie podobało. W jego mienianiu robiła z niego mięczaka, ale nie wiedział, jak odmówić pomocy. Nauczycielka pomogła mu wstać i upewniła się, że ten wystoi na własnych nogach. Styles starał się nie krzywić, na myśl jak beznadziejne robi na kobiecie wrażenie. Dobrze wiedział, że wygląda i śmierdzi jak żul. Dlatego jak najszybciej chciał opuścić to ciasne pomieszczenie. W podświadomości żałował, że nie znajdują się tu we dwoje w innych okolicznościach. W pośpiechu otrzepał się i zaczął zbierać rzeczy z ziemi.
- Co ty wyprawiasz?! – Harry aż podskoczył. Odwrócił się na pięcie i spojrzał na panią Hollis. Wyglądała jakby była w szoku. Miała szeroko otwarte oczy i trzymała dłonie przy ustach. – Zostaw to – wyrwała mu z ręki jakąś plastikową rurkę z ręki i odłożyła ją na bok. – Musimy jechać do szpitala.
- Po co? – wyparował Styles wściekły na cały świat.
- Spadłeś z drabiny.
To akurat wiedział i nie musiała mu tego przypominać. Już cała ta sytuacja była wystarczająco niezręczna.
 - Jak tu pani trafiła? – zapytał ni stąd ni zowąd
- Słucham?
- Jak mnie pani znalazła? – powtórzył głośniej.
Prawie niezauważalnie drgnął jej kącik ust. Wyprostowała się i zastanowiła chwilę.
- Przyjechałam do szkoły po sprawdziany. Jutro mija termin oddania, a ja jeszcze ich nie sprawdziłam – zaczęła tłumaczyć się jak małe dziecko. Harry zauważył jak uroczo przygryza przy tym wargę. – Właśnie szłam do swojej klasy, kiedy usłyszałam dziwny hałas. Stwierdziłam, że muszę to sprawdzić i przeszłam tym korytarzem. Omal się nie zabiłam wpadając na wiadro, które zostawiłeś na środku. – powiedziała gniewnie. Jednak Harry wiedział, że kobieta żartuje. – Otworzyłam drzwi…  a resztę już znasz – momentalnie posmutniała.
Wyraźnie się o niego martwiła. Nie chciał pogarszać sprawy. Widok jej troskliwych oczu nakazywał mu zmienić swoje zachowanie.
Głęboko odetchnął, wyminął ją i wymaszerował na korytarz.
- Gdzie ty idziesz? – dogoniła go i spytała karcącym tonem.
Wzruszył ramionami.
- Mamy jechać do szpitala, tak?

Było już zupełnie ciemno, kiedy czerwone Volvo podjechało pod dom Stylesów. Od momentu, gdy wyszli ze szpitala nie odezwali się do siebie ani słowem. O czym niby miałby rozmawiać uczeń ze swoją nauczycielką? Harry przez całą drogę powstrzymywał się od powiedzenia czegoś, co według niego byłoby głupie. Uparcie gapił się na mijane domy przez szybę samochodu i wykręcał sobie palce u rąk. Jednak nie wytrzymał.
- A nie mówiłem, że nic mi nie jest? – zapytał retorycznie starając się ukryć satysfakcję.
Kobieta popatrzyła na niego „z byka”. Ją również krępowała ta sytuacja. W końcu siedziała w samochodzie sam na sam z osiemnastolatkiem. Jednak mimo tego, że pracę skończyła o trzeciej po południu, czuła się za niego odpowiedzialna. Tak jej nakazywał instynkt.
-  Lekarz mówił, że masz jej nie nadwerężać. Masz skręcony nadgarstek, a to nie jest takie zupełne nic. – powiedziała stanowczo i zgasiła silnik.
Harry wzniósł oczy ku niebu i wyciągnął przed siebie prawą rękę.
- Nie jest źle – mruknął próbując zdjąć opaskę uciskową. – Auuu.
Nie była to reakcja na ból ręki. Po prostu oberwał z łeb od pani Hollis.
- Zostaw to – zakomenderowała ostrym tonem i otworzyła drzwi od swojej strony.
Ale Harry wyciągnął się i natychmiast je zamknął. Niechcący musnął czubkami palców kolano kobiety i momentalnie na jego twarz wpłynął rumieniec.
- Nie musi mnie pani odprowadzać pod sam dom. Nie jestem dzieckiem. – skwitował kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
Myślał, że gorzej być nie może póki nie zobaczył w lusterku nadjeżdżającego samochodu. Nie mógł się mylić. To było Audi Zayna. Machinalnie otworzył drzwi od strony pasażera i w sekundzie znalazł się na chodniku.
- Dziękuję za wszystko. Dobranoc. – powiedział nawet nie patrząc na nią i w mgnieniu oka oddalił się od samochodu. Nie mógł pozwolić na to, żeby Malik miał jakiekolwiek powody do snucia teorii spiskowych. Było ciężko, ale nie odwrócił się, ani nie spojrzał przez ramię. O tym, że pani Hollis odjechała, wiedział tylko po odgłosie odpalanego silnika. Zdążył zdjąć buty i skórzaną kurtkę, kiedy zabrzęczał dzwonek do drzwi. Nie musiał nawet sprawdzać przez Judasza, kim jest przybyły. Był niemal pewny, że to Zayn. Niechętnie otworzył mu drzwi. Zastał go tuż przed progiem z chytrym uśmieszkiem.
- Cześć – przywitał się podejrzanie wesoło.
Obaj byli dla siebie oschli przez ostatnie dni. Harry tak naprawdę liczył na to, że Malik zostawi go w spokoju, a on znajdzie sobie innego kumpla. Dobrze wiedział, że ten chłopak miał na niego zły wpływ. Właściwie nie gadali ze sobą od przesłuchania na komisariacie. Co więc przywiało Zayna do jego domu?
- Czego chcesz? – Styles zdecydowanie nie przejawiał chęci rozmowy, chociaż tak naprawdę był ciekaw powodów jego przybycia.
- Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz. – Harry przybrał zdezorientowaną minę. – Pan Stinch powiedział mi, co się stało.
No tak. Chciał puknąć się w czoło. Przecież przy wyjściu ze szkoły spotkali woźnego. W takim razie Malik już dawno wiedział o jego wpadce. Także nie mógł podejrzewać go o żadne romanse czy inne spiski z nauczycielką. W końcu mógł odetchnąć pełną piersią. Zawstydzony rozdzielił palcami loki i otworzył szerzej drzwi. Zayn szybko wszedł do środka i nie zdejmując butów, jak to miał w zwyczaju pobiegł na górę do pokoju Stylesa.
- A ty nie jesteś za wygodny? – upomniał bruneta, który bez skrępowania prawie położył się na jego rozłożonym łóżku. Tak naprawdę nie miał mu tego za złe. Malik już taki był, bezpośredni, bezwstydny. Po prostu chciał zmienić temat. Jednak chłopak niczym się nie przejął i zapytał z cwanym uśmieszkiem.
- Co robisz w sobotę wieczorem?
- A czemu pytasz? – Harry nie chciał dać się wciągnąć w jego gierki i odpowiedział pytaniem na pytanie.
Zayn podniósł się, usiadł wygodnie i zwiesił ręce luźno w kroku. Nawzajem świdrowali się wzrokiem. Styles czekał na ruch przeciwnika. W końcu brunet zaczął mówić, choć widać było, że starannie dobiera słowa.
- Nicole DeVitto robi imprezę. Jestem zaproszony. Z tobą – tutaj zaśmiał się gorzko – Bardzo mi na tym zależy, a ona koniecznie chce żebyś ty też przyszedł… - przybrał chłodną minę, jakby chciał wywrzeć na nim presję. – Więc?
Harry zupełnie się tego nie spodziewał. Wszystko wskazywało na to, że jego kumpel nie odwiedził go ze względu na jego zdrowie, tylko dla własnych korzyści. Wezbrała w nim fala złości. Dlaczego miałby się dać tak wykorzystywać. Może wcale nie miał ochoty na zabawę. A więc co by go mogło skłonić, do zgody na tę propozycję? Dobrze wiedział, że Zayn na pewno ma jakiś argument. I chciał go poznać, choćby nie wiadomo jak był obrzydliwy.
- A co jeśli nie przyjdę? – starał się ukryć wszelkie emocje. Było mu trochę głupio, że od razu podejrzewa kumpla o najgorsze.
Jednak w oczach Zayna pojawiła się złowróżbna iskra. Jakby skrywał jakiś mroczny plan. Harry nie musiał długo czekać, żeby go poznać.
- A co by powiedziała twoja mama, albo dyrektor jakby dowiedzieli się, że masz romans z nauczycielką?
- Co? – wybuchnął i od razu zaprzeczył, nie licząc się z konsekwencjami. – Ale przecież nie mam! – krzyknął tak, że na pewno było go słychać na dole.
Zayn z rubasznym opanowaniem przetarł ręce.
- Masz czy nie masz… - powiedział kręcąc głową z dezaprobatą – Nie ważne. Ale co jeśli by się dowiedzieli?
Dopiero teraz Harry zrozumiał. Urosła mu gula w gardle. Przełknął głośno ślinę i zaczął gorączkowo się zastanawiać. Nie myślał o tym, jakim Malik jest okrutnym człowiekiem, tylko jak wybrnąć z tej sytuacji. Dobrze wiedział, że ta sobota może skończyć się źle, jeśli to Zayn będzie dyktował warunki. Ostatnio tak było. I wciąż czuł niesmak, po tym, co go spotkało. Przymknął oczy w poszukiwaniu natchnienia i bum! Przyszła mu do głowy pewna myśl.
- A czy mogę kogoś ze sobą zabrać?
                                                         ________________________________
Tak wiem, wiem... bardzo długo musieliście czekać. Mam tylko jedno wytłumaczenie. Jestem w klasie maturalnej i mam tonę nauki. Wybaczcie, ale po prostu nie mam czasu na pisanie. Mam tylko nadzieję, że rozdział wam się podobało, bo teraz akcja ruszy z kopyta. Nic nie obiecuję. Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale na pewno poinformuję na Twitterze lub gg (jeśli zostawicie numer). Pozdrawiam ;)
P.S Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom, którzy upominali się o kolejny rozdział i mnie tym zmotywowali. Jesteście kochani ;*

5 komentarzy:

  1. Siedzę sobie w szkole i poprawiam sb humor czytając nowy rozdział na twoim blogu :D jest cudny Malik to durny dypek (nie chcę klnąć :P) no i mam nadzieję że Harry i pani Hollis będą mieli romans *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. @unreal_monster9 grudnia 2012 05:46

    Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i spodobało mi się opowiadanie :). Czyżby Harry miał zamiar wziąć Carly na imprezę? Fajnie by było ;D.

    Jeśli możesz informuj mnie o nowych rozdziałach na twitterze- @unreal_monster

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest.. BOSKI, WSPANIAŁY, CUDOWNY itp. *-*
    Jestem ciekawa, czy Hazza i Carly będą parą ;D
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  4. **Spam**Z góry przepraszam**Jeśli nie lubisz takich wiadomości, usuń komentarz**

    Claire Evans, zwykła nastolatka kochająca śpiewać, ciesząca się każdą chwilą w życiu. Pewnego dnia wszystko zostaje jej odebrane. Przyjaciele, chłopak...Przeprowadzając się w nowe miejsce, Claire myśli ,że już nigdy nie zazna szczęścia...Czy aby na pewno ma rację? Jej życie wywróci się do góry nogami, gdy pojawi się w nim najsławniejszy boysband na świecie. Czy jeden z chłopaków namiesza jej w głowie? Będą przyjaciółmi...A może kimś więcej? Czy jeden jedyny casting w X Factor pomoże jej spełnić marzenia? Tego dowiecie się czytając moje opowiadanie. Serdecznie zapraszam na bloga : http://you-will-always-be-my-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, naprawdę fajny pomysł na opowiadanie! i wiesz co? Przyjaciółka postanowiła spróbować swoich sił w pisaniu, ja postanowiłam jej pomóc. Dlatego wszystkie fanki 1d proszę o uwagę!
    „Zadajcie sobie pytanie – co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że Wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad Wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z Was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła. Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca. 50 postanowień na 5 lat życia, młoda pełna energii dziewczyna i pięciu zagubionych chłopców.”
    http://www.i-wont-let-you-go.blogspot.com/
    Nowe opowiadanie o One Direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń