piątek, 29 czerwca 2012

3.Unidentified lostness


- A ty gdzie się tak stroisz? – Gemma Styles zapytała swojego młodszego brata, kiedy ten przymierzał już którąś z kolei koszulę.
Pokój urządził tak, jak to planował, na podobieństwo starego, ale teraz jeszcze bardziej przypominał ten w Holmes Chapel. Harry nawet nie do końca się rozpakował, a jego ubrania już leżały dosłownie wszędzie.
- Myślisz, że wyglądam sztywno? – Chłopak usilnie starał się zatrzeć wrażenie ułożonego chłopaka, które pozostawił po sobie na rozpoczęciu. Gemma zmierzyła go wzrokiem. Uśmiechnęła się lekko. Od zawsze uważała, że jej brat jest przystojny, ale nigdy mu tego nie mówiła. Choć nawet jej koleżanki wzdychały do niego.
- Gdybyś tylko podwinął rękawy i odpiął ze dwa guziki, byłoby całkiem przyzwoicie. – oznajmiła i podeszła do niego by mu pomóc. – Od razu lepiej – zagwizdała cicho zadowolona z siebie.
Opadła na łóżko, a Harry wciąż tkwił przed małym lusterkiem, które zabrał mamie. Nie wyglądał na podekscytowanego, raczej chciał mieć to już za sobą. Choć Gemma wciąż nie wiedziała, co dokładnie.
- Powiesz mi w końcu, gdzie idziesz? – zapytała ponownie lekko poirytowana.
Chłopak chyba wystarczająco zadowolił się swoim wyglądem, dlatego odwrócił się i nie patrząc na nią, odpowiedział:
- Kolega z klasy robi imprezę.
Gemma zrobiła szerokie oczy i prawie się zakrztusiła.
- To ty już masz tam kolegów? – Harry nie przejął się jej bezczelnym tonem i z pasją przystąpił do oglądania wnętrza swojego portfela.
Dziewczyna trochę mu zazdrościła. Sama z niecierpliwością czekała na przeprowadzkę do Londynu, a jednak jej pierwszy dzień w nowej szkole nie wypadł tak, jak to sobie wyobrażała. W przeciwieństwie do jej młodszego brata, jej nikt nie zaprosił na imprezę.
- Zazdrościsz? – Harry zbyt dobrze ją znał, dlatego przy wyjściu z pokoju, posłał jej kąśliwy uśmiech.
Dziewczyna natychmiastowo podniosła się z łóżka i pobiegła za nim.
- Nie, nie zabiorę cię ze sobą – rzucił przez ramię, gdy opuszczał dom.
Na jego szczęście panna Styles nie rzuciła się za nim w dalszy pościg, tylko tupiąc nóżkami wróciła do swojego pokoju. Szatyn czekając na podwózkę, odwrócił się tyłem do ulicy i zapuścił żurawia, by zbadać sąsiedzki teren. Gdzieś pomiędzy drzewami dostrzegł błękitny leżak w biało czerwone ciapki, a na nim wyciągniętą postać. Carly Bennet czytała książkę ubrana w lekki sweterek i krótkie spodenki. Mimo godziny ósmej wieczorem, było nawet ciepło jak na Londyn. Jednak Harry z tej odległości mógł dostrzec, jak dziewczyna oplata się rękoma w celu rozgrzania. Obserwując ją, nie zauważył nadjeżdżającego samochodu. Pod ich nowy dom podjechało ciemno zielone BMW z dwoma dziewczynami na tyle i kierowcą. O dziwo, nie był to Zayn Malik. Harry zdziwił się nieco, ale gdy szyba zaczęła się opuszczać, przypomniał sobie słowa bruneta, który pisał w wiadomości na fecebook’u, że załatwi mu transport. Styles powstrzymał się od klepnięcia w czoło, kiedy zrozumiał, że nie oznaczało to, że akurat sam Malik po niego przyjedzie.
- Wsiadasz? Nie będę tu czekać całą wieczność – głos kierowcy nie brzmiał zbyt zachęcająco, ale Harry nie po to przez godzinę stał przed lustrem, żeby teraz się wycofać. Potrzebował rozrywki. Tylko to pozwoliłoby mu przestać myśleć o Patty.
- Tak, zamyśliłem się. – odpowiedział i znów chciał puknąć się w czoło. Nie mówiąc już więcej, żeby jeszcze bardziej się nie wygłupić, wsiadł do auta.
Czuł się bardzo, ale to bardzo niezręcznie. Nie znał żadnej osoby, a przecież jechał z nimi jednym samochodem. Dawniej, w Holmes Chapel miał swoją grupkę znajomych. Wśród nich czuł się dobrze. Teraz nie wiedział nawet jak zacząć rozmowę. Nerwowo bębnił palcami w deskę rozdzielczą.
- Ty jesteś ten nowy? – Zapytała jedna z dziewczyn siedzących na tyle, kładąc akcent na przedostatnie słowo.
Harry nie odwrócił się od razu. Nieśmiało zajrzał przez ramię, sprawiając wrażenie znudzonego.
- Tak – odpowiedział badając wzrokiem postać. Szczupła blondynka, o długich prostych włosach i wymalowanej, trochę sztucznej twarzy siedziała z nogą założoną na nogę i pochylała się w jego stronę. Była ładna, ale według niego jej wyzywający strój i tona makijażu popsuły całe wrażenie. Harry nie gustował w takich dziewczynach. Ta mylnie interpretując jego zachowania zachichotała i podała mu dłoń.
- Lisa jestem.
- Harry – chłopak uścisnął lekko jej dłoń, a ta obdarzyła go zalotnym spojrzeniem.
- A ja Trinee – druga, ruda, podobnie wystylizowana dziewczyna przedstawiła mu się.
Obydwie miały na sobie krótkie, złote spódniczki i gorsetowe, czarne bluzki z odkrytymi ramionami. Nie było aż tak ciepło, żeby chodzić tak lekko ubranym, ale widocznie nastolatki liczyły na towarzyszy, którzy je ogrzeją. Blondynka nawet nie próbowała tego ukryć. Przez całą drogę nachalnie zagadywała Harrego, ten starając się być miłym i wyluzowanym godził się na flirt. W pewnym momencie, nawet poczuł klimat zbliżającej się imprezy i chwile później wysiadał już z samochodu prowadzony przez blondynkę na tyły domu Malika. Harry nie miał zbyt wiele czasu, żeby przyjrzeć się posiadłości, ale zdążył zauważyć, że prezentowała się okazale. Aż kipiała z niej forsa. Szklane ściany, weranda wsparta na potężnych kolumnach. Razem z Lisą, Trinee oraz, jak się zdążył dowiedzieć, kierowcą o imieniu Barton przeszli przez bramę z żywopłotu obwieszoną kolorowymi lampkami. Chłopak nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył za nią. Ogród Zayn’a był nieprawdopodobnie przestrzenny. W tym momencie mieścił około czterdzieści osób i liczne ławki, stoliki, huśtawki oraz bar. To zestaw składający się z dużej, sklepowej lodówki, wysokiego na dwa metry regału i niskiego długiego stolika robił za bar. Ale nie wygląd był najważniejszy, tylko zawartość. Były tak chyba soki wszystkich smaków oraz kilkanaście rodzajów alkoholi po kilka butelek z każdego. Oprócz tego, lodówka była zapełniona po brzegi puszkami piwa. Harry z trudem powstrzymał ruch opadnięcia szczęki. Właśnie chciał podejść bliżej baru, kiedy ujrzał Malika machającego w ich stronę. Dziewczyny były zbyt zajęte plotkami, żeby go zauważyć, a Barton oglądał się za innymi krótkimi spódniczkami. Dlatego Styles niezauważony przemknął się do kolegi.
- Siema stary! – brunet klepnął go w plecy, tak, że ten prawie zakrztusił się własną śliną. – Robi wrażenie, co nie? – powiedział prezentując ogród jak hostessa.
Harry nie mógł zaprzeczyć, dlatego kiwnął głową i jeszcze raz się rozejrzał. Jednak Zayn przeszkodził mu w rozważaniu pomysłowego rozmieszczenia stolików i pociągnął go za rękaw koszuli.
- Chodź, przedstawię ci kilka osób. – Dopiero, gdy szli w kierunku jednej ze zgromadzonych grupek, zauważył, w jakim stanie jest już jego towarzysz. Malik miał już chwiejny chód i nie zamykała mu się buzia.
- Mówię ci, ile tu fajnych lasek. No sam popatrz. I wszystkie chętne. – posługiwał się trochę szyderczym tonem. – Nawet kilka pytało o ciebie.
- O mnie? – Harry zapytał jakby wyrwany ze snu. Zagapił się na białe lampiony porozwieszane na sznurku nad ich głowami, ale teraz zmuszony być oderwać od nich wzrok.
- No pewnie – Zayn machnął ręką – Jesteś lokalną sensacją.
W głosie chłopaka dało się słyszeć nutkę zazdrości, ale starał się to zatuszować udając gościa mającego niezły ubaw.
Harry nie przejął się zbytnio jego słowami. Nie w głowie miał romanse. Właśnie wydawało mu się, że w tłumie ujrzał Patty i teraz czuł się jak trafiony młotem. Przecież nie mogło jej tam być. Dobrze o tym wiedział. To dlaczego uwierzył, że jedna z siedzących na ławce dziewczyn, to ona? Odpowiedź była prosta, ale nie chciał się dłużej nad tym zastanawiać. Pomóc miało mu poznanie nowych ludzi, do których właśnie się zbliżali. Zayn przedstawił mu Mike’a, Sarah, Olivię, Chris’a i Wade’a. Wydawali się być bardzo sympatyczni, bo bez przerwy się śmiali, ale kilka minut później Malik zapytał podekscytowany:
- Od kogo załatwialiście towar?
Towarzystwo nawet na moment nie spoważniało. Byli bardzo wyluzowani i ani trochę nie krępowali się mówić.
- Nie wiem. To Olivia się tym zajęła. – wymruczał wskazując na brunetkę na bardzo wysokich obcasach.
- Ciekaw jestem, w jaki sposób się tym zajęła – zaśmiał się Zayn akcentując ostatnie słowo.
- Och, ty już nie bądź taki ciekawski – odgryzła się dziewczyna. – Później się rozliczymy, teraz lepiej się zabawmy – krzyknęła wyrzucając ręce wysoko do nieba i porwała Zayn’a do tańca. Harry nawet nie zdążył się obrócić, a już Sarah ciągnęła go na parkiet. Pozwolił jej się poprowadzić i przetańczyli razem kilka utworów, co chwila wpadając na inną parę. Nie próbował jej obściskiwać, ona również nie kleiła się aż tak do niego, raczej Harry musiał ją podtrzymywać, bo ta chwiała się na boki. Z głośników zabrzmiała wolna piosenka i wtedy Harry zdecydował, że potrzebuję jakiegoś trunku, jeśli ma się dobrze czuć wśród tych wszystkich pijanych nastolatków. Sarah ulotniła się pod pretekstem pójścia do toalety, a szatyn skierował się w stronę baru. Gustował w droższych alkoholach, dlatego bez zastanowienia sięgnął po butelkę Jack’a Daniells’a. W pobliżu kręciło się kilkoro ludzi, ale Harry to zignorował, napełnił szklankę do połowy i oparł się o regał. Przez moment niepewnie obracał ją w rękach, po czym przechylił ją i opróżnił. Lekko się skrzywił, przymknął powieki i polał sobie kolejne pół szklanki. Tym razem pił z przerwami. Zbliżał się do dna, kiedy usłyszał głos za swoimi plecami i poczuł mocne klepnięcie w ramię.
- A ty co pijesz beze mnie? – Zayn udawał, że jest na niego obrażony. Harry od razu zauważył, że chłopak trochę wytrzeźwiał.
- A ty co? Już skończyłeś imprezę? – zapytał podnosząc lekko prawie opróżnioną szklankę i potrząsając ją.
Zayn uśmiechnął się zadziornie.
- Mam coś lepszego. – powiedział trochę cichszym, ale zachęcającym głosem i wyciągnął z kieszeni foliową torebeczkę z marihuaną.
Kącić ust Harrego również drgnął, ale nie był pewny, czy na pewno tego chce. Nigdy nie palił zioła. Próbował papierosów i sziszy, ale to pierwsze kompletnie mu nie odpowiadało.
Jednak postanowił, że się skusi i chwilę potem Zayn przygotowywał skręta dla niego za garażem, w tyłach ogrodu. Wcześniej musiał wygonić obściskującą się parę, która niechętnie, ale po kilku niemiłych słowach opuściła teren.
- Masz. – Brunet podał mu już zapalony towar. Znowu na jego twarzy widniał ten zadziorny uśmieszek. – Tylko nie zaciągaj się od razu. Daje kopa.
Harry ignorując kolegę, postąpił zupełnie odwrotnie i kilka sekund później kaszlał i krztusił się. Zaczęło kręcić mu się w głowie i musiał podeprzeć się ściany. Uniósł głowę do góry zły na siebie, że się na to zgodził. Było już pewnie niewiele do północy, bo niebo było zasypane gwiazdami. Zayn zachichotał, mruknął coś, ale Harry nie zrozumiał i zajął się własnym skrętem.
- Tu jesteś! – usłyszeli damski głos. Brunet spokojnie uniósł głowę, nie odrywając się od zadania, a Harry przestraszony podskoczył i trochę w roztargnieniu, trochę celowo wypuścił skręta na trawę. Dopiero wtedy spojrzał w stronę głosu. Dziewczyna z samochodu, Lisa szła w jego stronę bardzo chwiejnym krokiem. Harry wyszedł jej naprzeciw i udając zainteresowanego, byleby jak najszybciej opuścić ćpającego Zayn’a, wziął ją pod ramię.
- Powodzenia! – krzyknął tamten głupio się śmiejąc, a oni podążyli w stronę wolnej altanki. Pozwolił, żeby Lisa usiadła pierwsza, jak na dżentelmena przystało, chociaż w takim stanie nawet tego nie zauważyła.
- Szukałam cię – wydukała, a chłopak zajął miejsce obok niej. Nawet nie zdążył się odsunąć, a ona zdążyła już oprzeć ociężałą głowę na jego ramieniu. – Podobasz mi się, wiesz?
Harry milczał. Wiedział, że i tak nie przeprowadzą żadnej sensownej rozmowy. Uśmiechnął się tylko, a ta znów mylnie interpretując jego reakcję zbliżyła się do niego. Chłopak wyraźnie czuł nieprzyjemny zapach alkoholu, ale sam nie wiedząc, dlaczego pozwolił jej musnąć jego usta. Dziewczyna oddychała ciężko i napierała na niego. Harry czuł mieszaninę różnych odczuć. Z jednej strony chciał się przecież zabawić, a ona było chętna, a z drugiej wykorzystywanie pijanych kobiet nie było w jego stylu. Pocałunek ze strony blondynki stawał się coraz bardziej namiętny. Agresywnie wplotła dłoń w jego loki, a wtedy on się wycofał.
- Nie – powiedział cicho, ale stanowczo. – Jesteś pijana.
Obserwował jak dziewczyna mimowolnie pochyla się do przodu i opiera na kolanach. Nie mógł nic zrobić. Wstał automatycznie z ławeczki by uniknąć kontaktu z wymiocinami. Z odrazą odwrócił głowę i rozejrzał się nerwowo po ogrodzie. Kilkanaście metrów dalej, przy grillu dostrzegł towarzyszącą im w drodze dziewczynę i użył całej swojej siły umysłu by przypomnieć sobie jej imię
- Trinee – zawołał, podbiegając do niej. Pociągnął ją za ramię i wskazał palcem skuloną prawie leżącą na ławce Lisę. Ruda była dużo trzeźwiejsza, dlatego natychmiast ruszyła z pomocą przyjaciółce o nic nie pytając.
Wiedząc, że dziewczyna jest bezpieczna, Harry chciał jak najszybciej wrócić do domu. Sam nie czuł się dobrze. I nie chodziło tu o zdrowie psychiczne. Szybko wzrokiem odszukał swojego kierowcę.
- Barton, odwieziesz mnie do domu? – pytał mięśniaka kilkanaście sekund później.
- Przecież jest jeszcze wcześnie – wyjęczał tamten.
Harry wiedział, że jeśli zaraz nie znajdzie się w domu, może się to źle skończyć.
- Proszę. Nie czuję się najlepiej. – Zacisnął szczękę w oczekiwaniu.
Jednak ku jego uciesze Barton ruszył w stronę bramy wyjazdowej. Harry nie do końca wiedział, czy dobrze idzie, bo obraz przed nim był dość zamazany. Nie wiedział też, kiedy znalazł się w samochodzie, a potem przed swoim domem, ale za to dobrze zapamiętał ten zgniły smak w ustach, kiedy zwymiotował pod swoim płotem.
____________________________

Myślę, że to jest całkiem fajny prezent na zakończenie roku ;) Przepraszam, że znów tak długo, ale wiecie, zamieszanie z ocenami, niedawno miałam urodziny i jakoś tak brakowało czasu. Potem jeszcze trzeba poczekać na sprawdzenie rozdziału przez Betę, którą tym razem było wspaniałe i bardzo pomocne Kewiniątko ;) (DZIĘKI Ci wielkie jeszcze raz :*)
Prosiłam o komentarze, prosiłam ale nie pomogło... Mam nadzieję, że jednak zrozumiecie, że to jest ważne, bo wtedy wiem, że mam dla kogo pisać i mam motywację, a dodatkowo możecie mi coś poradzić, albo wytkną błędy i mogę pisać lepiej, bo z tego powyżej nie jestem jakoś bardzo zadowolona... Nom, ale teraz przynajmniej mogę Wam wyznać, że od kolejnego rozdziału akcja potoczy się trochę w inną stronę :D Chcę dodać ten rozdział jak najszybciej i mam nadzieję, że się uda ;) Dzięki za czytanie moich wypocin :* Warto dla kilku, ale wiernych czytelników ;)
P.S Poszukuję BETY (kogoś kto poprawia błędy w rozdziałach), pomyślałam, że może tutaj znajdą się jacyś chętni ;)


8 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba i czekam na nn Przy okazji zapraszam do siebie na dwa blogi whenheopenhisarms.blogspot.com i ulubionahistoria.blogspot.com liczę na każdy komentarz!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu kocham Twój blog! Spoko, zawsze coś wypadnie, no ale w końcu się doczekałam :D Miałaś urodziny więc szystkiego najlepszego :D :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie nadrobiłam dwa rozdział. Ej, chyba Harry zacznie się z nimi przyjaźnić, wiec coś czuję, że takie imprezy będą częste.
    Ej no, lubię twój styl, tylko proszę, mogłabyś wyjustować kolejny rozdział? Łatwiej mi się czyta...;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam to wczoraj około dwudziestej trzeciej, co było błędem, bo później przeżywałam to do piątej nad ranem.
    Muszę pochwalić to, że piszesz tak naturalnie, lekko. Normalnie serce mi się łamało (nie wspominając o tym, że płakałam jak bóbr) gdy Patty zrywała z Harrym. No bo przecież on miał wszystko zaplanowane, był gotowy się dla niej poświęcić a ona co? Znalazła sobie innego. No gdybym ja miała takiego Harrego, to bym go trzymała w jakiejś klatce albo w piwnicy i nie wypuściła za żadne skarby.
    Ten Zayn to niezłe ziółko, nie ma co. Bójka w pierwszy dzień szkoły, a w nocy ostra impreza (lub "biba", jak powiedziałaby moja mama, lol) z alkoholem i innymi środkami odurzającymi (żeby nie wymieniać).
    Jeśli jeszcze nie piszesz nowego rozdziału, to lepiej się strzeż, bo ja i moja miotła zaraz cię wyczaimy i do ciebie przylecimy.
    Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się jeszcze w TYM tygodniu. :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero odkryłam twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały. Mam nadzieję, że niebawem dodasz kolejny, bo mnie wciągnął (nie wiem czy to dlatego, że mam w pewnym stopniu podobne życie do jednego z bohaterów czy też dlatego, że masz fajny styl pisania, a może nawet oba czynniki się na to złożyły :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiam się co napisać i nie mogę wydusić z siebie nic sensownego,a jednocześnie czegoś nowego (czego jeszcze nie pisałam w komentarzach u ciebie). Hm...O już chyba wiem! Chcę mieć takiego Zayna u siebie w piwnicy. A nie, to chyba już też kiedyś wspominałam. Cóż.
    To inaczej. Świetny rozdział, jak zwykle zresztą. Harry widać poczuł klimaty Londynu i nowych kolegów. Zastanawiam się czy będzie więcej takich imprez, bo było dość ciekawie. Nie spodziewałam się, że z Harrego taki gość xd A co do Zayna. Ubóstwiam go i cóż tu dodawać.
    Z racji tego, że jest już 5.07 a rozdział był dodany 29.06 to mam nadzieję ,że niedługo czwóreczka, nie mylę się, prawda? ;>
    Pozdrawiam.
    onllly_

    OdpowiedzUsuń
  7. booski , czekam na kolejnyy ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. ostra laska ta Olivia .. jak ja ;D ahahaha

    OdpowiedzUsuń