poniedziałek, 28 maja 2012

1. Goodbye my lover, goodbye my friends



Anne Cox bardzo bała się tej przeprowadzki. Jednak teraz mogła przyznać z czystym sercem, że nie było tak źle. Wynajęta przez nią firma spisała się na medal. Wszystko było już zapakowane w kartony i czekało w ciężarówce na przewóz.
        Wiadomość o wyjeździe z Holmes Chapel spadła na ich rodzinę jak grom z jasnego nieba. Choć Joe Milward czuł, że niebawem go awansują, nie spodziewał się, że przeniosą go do siedziby w Londynie. O rozłące nie było mowy. Mimo, że Joe był drugim mężem Anne, a dwójka jej dzieci była z poprzedniego małżeństwa, tworzyli kochającą się rodzinę. Chociaż praktycznie każdy z nich miał inne nazwisko. Niby dwudziestoletnia Gemma Styles od zawsze chciała się wyrwać z tej „zabitej dechami” dzióry, ale w głębi serca i jej było przykro, że musi się z nią pożegnać. Inaczej sprawa wyglądała z jej młodszym o dwa lata bratem Harrym. Przez długi czas buntował się. Nawet uciekł z domu na znak protestu. Podjął też próbę głodówki, ale jego plan zakończył się niepowodzeniem. Harry za bardzo kochał kuchnię swojej mamy. Jednak w końcu musiał się poddać. Przynajmniej próbował. Co go tak tu trzymało? Na pewno nie malownicze krajobrazy. Po prostu tutaj czuł się dobrze. Miał kolegów, dziewczynę; wszyscy go znali. Tutaj chodził do szkoły, grał w piłkę na boisku, chodził na samotne spacery po odległych ścieżkach. W Holmes Chapel życie mijało mu spokojnie i beztrosko, dlatego nie rozumiał, dlaczego miałby opuszczać to miejsce.
        Stojąc na środku swojego już prawie pustego pokoju, nadal nie mógł pogodzić się z tą myślą. Był przyzwyczajony do tych wiecznie zabałaganionych kilku metrów kwadratowych. Nie widział jeszcze ich nowego mieszkania, ale liczył na to, że uda mu się odtworzyć stary wygląd. Jeszcze raz z uczuciem melancholii rozejrzał się. Chłonął każdy szczegół, badał fakturę mebli, ścian, a nawet próbował zapamiętać unoszący się w powietrzu zapach. Po paru minutach ciężko westchnął i opuścił swój pokój, a potem dom by udać się na ostatnie przed wyjazdem spotkanie z Patricią.
        Z kolegami już zdążył się pożegnać tradycyjnie udając się do pubu na „małe piwo”, co jak zwykle skończyło się wielkim kacem następnego ranka. Z nimi było łatwiej, na wesoło, wśród wygłupów i wspomnień. Oni wszyscy potraktowali to raczej jako kolejny męski wypad. Jednak do parku Queensberry szedł z niemal krwawiącym sercem. Z Patricią poznali się w szkole, a byli parą od ośmiu miesięcy. Nie wiedział czy była „tą jedyną”, ale na pewno był z nią szczęśliwy. Tylko przez jeden naprawdę krótki moment pomyślał, żeby zakończyć ten związek zanim wyjedzie, ale szybko puknął się w czoło i zaczął układać plany odwiedzin i codziennych rozmów przez Skype. Oboje wiedzieli, że będzie ciężko, ale to Harry był optymistą. Dlatego tak obawiał się zbliżającego spotkania. Jednak gdy skręcił w Aleję Wildrush i ujrzał dobrze mu znaną sylwetkę, na jego twarzy pojawił się pełen nadziei uśmiech. Przyspieszył kroku, ale starał się iść cicho by Patricia nie zauważyła go. Potargał loki jak miał w zwyczaju i niepostrzeżenie objął zgrabną blondynkę, by po chwili złożyć na jej ustach delikatnego całusa.
- Przestraszyłeś mnie – Trzepnęła go w ramie cicho się śmiejąc.
- O to chodziło – Harry puścił do niej oczko. – To co najpierw? Kawa? Lody?
Chciał zrobić wszystko, aby to spotkanie nie miało do końca nastroju żałobnego. Chciał odłożyć najtrudniejszą dla nich część na sam koniec. Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę przeciwną do drogi prowadzącej do parku.
- Może po prostu spacer… - Patty uśmiechała się, ale Harry znał ją zbyt dobrze, żeby myśleć, że wszystko jest w porządku.
Nie chciał kolejnej sprzeczki, które ostatnio były stałym punktem programu, dlatego rozluźnił uścisk i dał się zaprowadzić w Aleję Queensberry. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie. Harry czuł dziwny ucisk w żołądku, co nie zwiastowało nic dobrego. Niby wiedział, że będą musieli się pożegnać, ale przecież nie rozstawali się. On po prostu wyjeżdżał ponad dwieście kilometrów stąd. Przecież to nie jest jakaś bardzo duża odległość. Pomyślał, że kobiety są bardziej emocjonalne i to go trochę uspokoiło. Poprawił ich splecione dłonie i gdy wchodzili do parku, odezwał się.
- Wiesz, jaki mój pokój zrobił się duży, kiedy zabrałem swoje rzeczy? – zagaił.
Próbował się rozluźnić, ale Patricia nawet na niego nie patrzyła. To nie pomagało.
- Zawsze miałeś tam bałagan, więc nie mogłeś się o tym przekonać – To był żart, ale nie zabrzmiał zabawnie. Dziewczyna mówiła przyciszonym głosem, a jej spojrzenie wędrowało gdzieś daleko w poszukiwaniu wolnej ławki. To były ostatnie dni wakacji. Ludzie powychodzili z domów by spędzić wczesne popołudnie na świeżym powietrzu. Musiała w końcu znaleźć jedną, bo przyspieszyła kroku. Harry pozwolił się jej poprowadzić do wypatrzonej ławki. Prawie z ulgą na nią opadł. Czuł, że zbliża się ten nieuchronny moment. Już nie musiał na niego czekać.
- Nie usiądziesz? – spytał lekko zachrypniętym głosem. Patricia chodziła przed nim w te i z powrotem. Słysząc jego głos zatrzymała się, ale nadal była wpatrzona w jakiś punkt w oddali. Harry nie wytrzymał i pociągnął ją za rękę w taki sposób, że dziewczyna opadła bezwładnie obok niego. Pisnęła w akcie protestu, ale zignorował to.
- Przecież będziemy do siebie dzwonić… Damy radę. – Słysząc swój pewny głos, zdał sobie sprawę, że naprawdę poradzi sobie z przeprowadzką. Zależało mu na tym związku jak na żadnym wcześniej, ale uczuć blondynki nie był już taki pewny.
- No nie wiem… - Patricia mówiła głosem bez wyrazu wykręcając przy tym palce u dłoni.
- Ja rozumiem, że jesteś przyzwyczajona do codziennych spotkań ze mną, ale przynajmniej będziemy mieli okazję trochę za sobą zatęsknić.
Harry próbował ją przekonać, ale nie szło mu zbyt dobrze. Musiał się bardziej postarać. Zmienił pozycję. Chciał zmusić ją, by w końcu spojrzała mu w oczy. Wstał i ukucnął przed nią tak, że ich kolana stykały się ze sobą. Ujął jej drżące dłonie i utkwił w jej twarzy pełne uczucia spojrzenie.
- Będę codziennie do ciebie dzwonił. Wyznaczymy sobie całotygodniowy grafik rozmów na Skype – lekko się uśmiechnął – Będę myślał o tobie w każdej sekundzie, odliczał godziny do naszego spotkania. Uda się…Wszystko sobie przemyślałem i…
        Właśnie się rozkręcał, kiedy Patricia mu przerwała.
- Ja też.
- Ale co? – Dziewczyna zbiła go z tropu. Czy musiała odezwać się i do tego tak stanowczym tonem akurat wtedy, kiedy prawie chciał jej wyznać miłość?
- Nie możemy już być razem.
Po tych słowach chciał wykrzyczeć jej w twarz jeden wielki znak zapytania, ale powstrzymał się. Zaczął spazmatycznie oddychać. Nie wiedział, co powiedzieć, ale w końcu oprzytomniał.
- Musimy chociaż spróbować – wydukał cicho.
Patty przypominając ducha wstała i omijając go stanęła tyłem kilka metrów od ławki. Harry spiął wszystkie mięśnie. Jak mógł ją jeszcze przekonać? On wierzył, że związek na odległość ma szansę przetrwania. W takim razie czego zabrakło Patricii, że ona nie mogła uwierzyć? Był zdeterminowany i gotowy na odparcie każdego z jej argumentów. Podszedł do niej powoli, ale stanowczo i uniósł kciukiem jej podbródek.
- Patty, czego się boisz?
Temu spojrzeniu trudno było się oprzeć. Harry dobrze o tym wiedział, bo wiele dziewczyn potrafiło roztkliwiać się nad jego zielonymi oczami. Jednak na Patricię nie zawsze to działało. Właśnie dlatego ten związek trwał już dużo dłużej niż poprzednie. Ona potrafiła mu odmówić. Tym razem również. Chwyciła jego dłoń i poprowadziła wzdłuż jego tułowia. Nie chciała żeby używał swoich sztuczek. Nie w tak poważnej rozmowie.
- Nie o to chodzi – przygryzła wargi. Harry wiedział, co to oznacza. Bardzo się denerwowała. – Nie rozumiesz…
- A co tu jest do rozumienia? – wszedł jej w słowo. On też powoli tracił nad sobą panowanie.
- Nie możemy być razem, bo nie chcę już z tobą być. Mam kogoś innego – oznajmiła, a każde z jej słów boleśnie trafiło chłopaka w sam środek.
Mimo wszystko, ta informacja do końca do niego nie docierała. Zmagał się sam ze sobą. Przypominał sobie ostatnie dni; chwile spędzone z blondynką, ale nie potrafił zaprzeczyć. Coś było nie tak. Ale co? Musiał poznać prawdziwy powód.
- Nie wierzę ci – kręcił niespokojnie głową tak, że jego loki rozsypały się i jeden uroczo opadł mu na czoło. Normalnie na pewno by go poprawił, ale teraz miał na głowie jedną z najważniejszych rozmów w jego życiu. Przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. – Jeśli to jest pretekst żebym pozwolił ci odejść i mógł spokojnie wyjechać – na samą myśl o takim „zagraniu” po jego twarzy przebiegł grymas – to twój plan nie wypali.
Jego słowa nie zrobiły specjalnego wrażenia na Patty. Wciąż stała przed nim z podobną miną. Może trochę posępniejsza.
- Harry, nie chciałam cię zranić. To się po prostu stało. Poznałam pewnego chłopaka, a moje uczucie do ciebie wygasło…
- Tak, może jeszcze dodaj: „wygasło jak płomień topniejącej świecy” – roześmiał się gorzko. – Nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
Styles prawie krzyczał. Wiedział, że to już koniec, ale bronił się przed tym rękami i nogami. Wmawiał sobie, że to nie prawda. Choć wszystko za tym przemawiało.
- To uwierz – rzuciła. -  Odwróć się. Widzisz tego chłopaka? O tam? - wskazała palcem.
Harremu zajęło kilka sekund poruszenie zesztywniałymi mięśniami. Ale gdy w końcu spojrzał za siebie, kolana się pod nim ugięły. Rzeczywiście. Kilkanaście metrów od nich, w bocznej alejce parku, na ławce siedział zdenerwowany trzecioklasista, członek drużyny piłkarskiej, niejaki Jaden. Chłopak poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. To musiał być ON. Wyraźnie spoglądał w ich kierunku, jakby na coś czekał. Harry zacisnął pięści i spojrzał po raz ostatni na Patricię.
- Piłkarz? Czemu akurat on? – Tylko tyle był w stanie wykrzesać patrząc w jej oczy. Dopiero gdy odwrócił się i odszedł kilka kroków, dodał ciche „żegnaj”.


- Nie! Tam jest mój ulubiony wazon! – Krzyk Anne rozbrzmiał na cały parter, kiedy Harry położył, a raczej rzucił kolejny karton na podłogę.
- Nie ja powinienem to nosić – warknął.
Od spotkania z Patricią minęło kilka godzin, a on nadal miotał piorunami. Do tego, mama wydała mu polecenie rozpakowania bagażnika samochodu. Według niego od tego była firma przeprowadzkowa, ale oni w tym momencie zajmowali się wielką ciężarówką, załadowaną po brzegi kartonami. Tak więc pani Cox chciała, aby to jej syn zajął się rzeczami z samochodu. Były tam pamiątki rodzinne i inne w jej mniemaniu wartościowe przedmioty. Myślała, że Harry  obędzie się z nimi delikatniej. Niestety, bardzo się myliła. Styles nie mógł popaść w rozpacz. To nie było w jego stylu, dlatego postawił na złość.
- To, że rozstałeś się z dziewczyną, nie znaczy, że masz się wyładowywać na mnie. – Kobieta oznajmiła rodzicielskim tonem i klepnęła go w prawe ramię.
To nie pomogło. Chłopak jeszcze bardziej się zdenerwował i teraz zmierzał energicznym krokiem w stronę Audi A4. Klął przy tym pod nosem, a na jego czole pojawiła się podłużna zmarszczka.
- Jak coś jej się nie podoba, to zaraz sama będzie to dźwigać – wymamrotał chwytając obiema rękoma kolejne tajemnicze pudełko.
Akurat się obracał, kiedy ktoś bardzo niezdarny zastąpił mu drogę. Harry niechcący nadepnął tego kogoś i upuścił z głośnym brzęknięciem pakunek.
- Auuuu! – usłyszał.
Był to pisk dziewczyny. Średniego wzrostu brunetki z szeroką, prostą grzywką i włosami minimalnie za ramiona. Miała pełne strachu zielone oczy, które w tym momencie świdrowały Harrego.
- To bolało… – Rozmasowała stopę pochylając się lekko, a chłopak zwrócił uwagę na turkusową bluzeczkę, która ładnie opinała jej biust.
- Trzeba uważać, jak się chodzi – Mimo wszystko Harry nie był w nastroju do flirtu.
- Gdybyś nie gadał do siebie, nic by się nie stało – odgryzła się.
- Gdybyś patrzyła pod nogi, to też by się nic nie stało - posłał jej jeden ze swoich firmowych uśmiechów.
- Dupek.
- Co proszę? – udawał, że nie dosłyszał.
- Dupek.
Prychnął i nonszalancko pochylił się by podnieść karton, który upuścił.
- Pokraka. – pokręcił głową wciąż się uśmiechając.
- Arogancki dupek. – Dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Upierdliwa pokraka
- O nie, teraz to przesadziłeś! – podniosła na niego głos wyższy o kilka oktaw i ruszyła wściekle przez chodnik. Harry nie miał już ochoty się z nią droczyć, dlatego prychnął jeszcze raz i skierował się do drzwi. Już miał przekroczyć próg, kiedy coś go tknęło i spojrzał przez ramię.
- Świetnie – wydukał, kiedy zauważył oburzoną brunetkę wchodzącą do domu obok. Nie ma to jak dobre kontakty z nowymi sąsiadami.

----------------------
Pewnie myślicie, że oszalałam. Tak, to jest nowe, kolejne opowiadanie, ale nie potrafiłam inaczej. Ten pomysł nie dawał mi spokoju. Chciałam odłożyć to na wakacje, albo na jeszcze później, ale ciągle o tym myślałam. Więc musiałam zacząć pisać... Wyszło, no sami widzicie jak. Oczywiście jest to dopiero pierwszy rozdział, ale będę wdzięczna jeśli wyrazicie swoją opinię w komentarzu. To dla mnie bardzo ważne, jeśli mam kontynuować tą historię, a uwierzcie, że mam na nią ogromną wenę ;)
P.S: Jeszcze raz chcę podziękować dwóm Monikom (Onllly_ i RoOck) za wsparcie i ogromną pomoc ;) Dzięki dziewczyny! <3

7 komentarzy:

  1. Genialny pierwszy rozdział .! ..Czekam na na drugi .! <13

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny <3 Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. hmm... podoba mi się i to bardzo :) ciekawie się zaczyna i jestem ciekawa co dalej :) mogłabyś informować mnie na gg? 10309285, byłabym wdzięczna :) i czekam na ciąg dalszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ nie ma za co.
    Fajnie się zaczyna. Pisz szybko dwójkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba rozdział i czekam na ciąg dalszy. Coś mam wrażenie, że z nową sąsiadką Harrego będzie dość ciekawie ;)A za szablon to nie ma za co; ważne, że się podoba, to liczy się najbardziej ;)
    Nie wiem czy już gdzieś to pisałam (znaczy czy pod prologiem), ale jakby co to informuj mnie na gg ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ;)
    Bardzo fajnie sie zapowiada ;) Zazwyczaj nie czytam opowiadań 1D, ale chyba zmienię zdanie :) Jak na sam początek, to całkiem ciekawie. Bardzo realistycznie przedstawiłaś uczucia przy rozmowie Harrego z (teraz już byłą) dziewczyną. Swoją drogą, jak ona mogła go zostawić dla piłkarza?! Ahhh, te baby! Coś czuję, że jeszcze będzie tego żałowała ;P
    Ale pojawiła się też dość charakterna sąsiadka, która chyba jeszcze pokaże, na co ją stać ;)
    Pozdrawiam i wolnej chwili zapraszam do siebie :)
    Delight

    OdpowiedzUsuń
  7. ciekawie się zapowiada ;]] tylko szkoda mi że się rozstali ..

    OdpowiedzUsuń